Kiedyś podejmowanie wyzwań przychodziło mi znacznie łatwiej. Potrafiłam obiecać sobie, że przez miesiąc nie będę jadła słodyczy, co więcej udawało mi się wytrwać w tym postanowieniu. Nie udało mi się tylko w miesiąc nauczyć szpagatu, choć walka była zabawna i zacięta. Drugie dziecko wporawdziło do naszego życia totalny chaos i łatwiej było nauczyć się żyć w tym chaosie niż go zwalczyć. Dopiero teraz zaczynam powoli układać swoje życie na nowo i kiedy kilka dni temu trafiłam na książkę „To nie jest dieta. Pokonaj swojego potwora” stwierdziłam, że jestem w stanie się tego podjąć, co więcej namówiłam też 4mybody i obie wystartowałyśmy dzisiaj z 30-dniowym wyzwaniem.
Całkowicie zwariowałam na punkcie tej książki. Przysięgam! Już pierwsze jej strony pozwalają nazwać i zobrazować swój problem. Rysując i nadając imię swojemu potworowi wiem już z kim walczę. Książka nie prezentuje konkrenej diety czy planu treningowego, nie narzuca, co mam jeść, a czego nie, mimo to, jest dokładnie tym, czego potrzebowałam.
Dzień 1.
Jak rozpoczęłam 30-dniowe wyzwanie? Rozpoczęłam grę z Potworem. On wystartował z ogromną przewagą, bo ma 100 punktów, ja 3, które udało mi się dzisiaj zdobyć. Ustaliłam kim jest potwór, narysowałam go, nadałam imię. Wiem już z kim walczę i jak mogę wygrać. Określiłam pewne zasady, które jeśli będą przestrzegane przez cały miesiąc, wejdą mi w nawyk i już nigdy mój potwór nie będzie miał nade mną przewagi. Za wykonanie dzisiejszych zadań zdobyłam 3 punkty. Jutro czekają na mnie kolejne…
Najlepszą metodą nauki jest zabawa!
Czy nie tą właśnie zasadą kierujemy się wychowując własne dzieci? Uczę się kontroli nad własnym życiem. Trochę dziwnie to brzmi, ale tak banalna czynność jak regularne posiłki od zawsze była dla mnie czymś nierealnym. Właściwie nigdy nie musiałam przejmować się co jem, w jakich ilościach i o jakich godzinach, bo moja waga i tak stała w miejscu. Dopóki nie zaczęłam mieć problemów zdrowotnych, i nie zaczęłam tyć od samego patrzenia na pączki przez witrynę sklepową. Chyba łatwiej przychodzi mi zaufanie do zupełnie obcych mi osób, niż do samej siebie. Chciałabym to zmienić i właśnie nad tym zaczęłam pracować. Uczę się też dyscypliny i systematyczności.
Sprawdzian
Potwór, z którym dziś zaczęłam walkę nie jest jedynym, który utrudnia mi zapanować nad własnym życiem. Jest ich więcej. Rozpoczęte dziś wyzwanie pokaże mi ile mam w sobie siły i woli walki. Jest to idealny czas, bo kiedy zakończę wyzwanie lub upłynie jego termin, będę mogła zacząć podsumowywać ten rok i snuć plany na przyszły. Efekt wyzwania może mieć ogromny wpływ na to, czego podejmę się w niedalekiej przyszłości.
„To nie jest dieta” Anna „Wilczo Głodna” Gruszczyńska
Anna Gruszczyńska jest autorką bloga www.wilczoglodna.pl, przez prawie 15 lat chorowała na bulimię. Jak sama przyznaje, dzięki własnej determinacji, udało jej się zwalczyć swój nałóg. Jest również autorką poradnika „Wilczo Głodna” pokazującego jak skończyć z nawykiem kompulsywnego objadania się.
„To nie jest dieta” działa bardzo motywująco, uczy pozytywnego postrzegania siebie i otaczającej rzeczywistości. Mam wrażenie, że będzie umiała zaprowadzić ład i porządek w moim życiu, bo o ile w pracy jestem świetnie zorganizowana, tak w życiu prywatnym nie potrafię się ogarnąć.
Na książkę „To nie jest dieta” trafiłam całkowicie przypadkiem buszując po Biedronce. Można ją jednak nabyć na stronie Wilczo Głodnej (http://wilczoglodna.pl/sklep/to-nie-jest-dieta/).
Nie będę opisywała każdego dnia. 30 dzień wyzwania wypada 7 listopada. Na pewno po tej dacie opiszę swoje wrażenia, mam nadzieję, że będę się miała czym pochwalić. Zachęcam do wzięcia udziału w zabawie!
Powodzenia :*
Książka wygląda niezwykle zachęcająco! 🙂 Super 🙂 Trzymam kciuki
Trzymam w kciuki za pomyśle rezultaty.
„Wyzwanie” kojarzy się właśnie z dietą lub ćwiczeniami 😉 a tu zupełnie coś innego tym razem 🙂 pozdrawiam