Wiecie, że już jako dziecko bawiłam się we „własną firmę”? Składałam wiele podpisów, odbierałam telefony, umawiałam się na spotkania i do mojej wymyślonej sekretarki zawsze zwracałam się Pani Zosiu. Pani Zosia podobnie jak ja lubiła swoją pracę, nawet kiedy musiała mi przynosić kawę, której już chyba nigdy nie polubię. Często byłam zapracowana i o wielu rzeczach zapominałam, na szczęście Pani Zosia nad wszystkim czuwała, a ja kochałam to, co robiłam.
Później pracując na etacie, moja praca była bardzo zbliżona do tej, którą sobie wymyślałam w dzieciństwie i dość długo wydawało mi się, ze to jest właśnie to spełnienie marzeń z dzieciństwa.
Urodzenie dziecka, mogłoby się wydawać, nie jest najodpowiedniejszym momentem, by rezygnować ze stabilnej sytuacji zawodowej i tworzyć, coś co może się nie sprawdzić. A jednak. Mnie się to udało. Przemęczona, niewyspana, z niemowlęciem u boku tworzyłam swoje małe imperium.
Zakładanie firmy zacznij od…
Przed założeniem firmy należy wszystko wielokrotnie przemyśleć. Musimy wiedzieć czym chcemy, aby zajmowała się nasza firma, jaka jest konkurencja, czy będą to działania lokalne, ogólnopolskie, czy międzynarodowe, musimy stworzyć biznesplan, przeanalizować nasze możliwości i umiejętności, zastanowić się, czy będziemy potrzebować pracowników, skąd weźmiemy fundusze na start i jeszcze wiele, wiele innych aspektów.
To wszystko jest bardzo istotne, jednak nie najważniejsze. Tworzenie własnej firmy nie zaczyna się od pomysłu na biznes, nie zaczyna się też w momencie rejestracji firmy. „Budowanie własnej firmy zaczyna się od przygotowania do tej przygody siebie i własnego umysłu, w szczególności obalenia przekonań, które skutecznie utrudniają nam działanie oraz analizy swoich mocnych stron, których świadomość doda nam odwagi, motywacji i wiary w to, że zdołamy osiągnąć cel.” zauważa w swojej książce Anna Kupisz-Cichosz.
Zakładanie firmy a wątpliwości…
I tak też właśnie było w moim przypadku. Pomimo tego, że przez założeniem firmy zarabiałam już kwoty znacznie wyższe niż miesięczne wynagrodzenie na etacie i pomimo tego, że miałam pomysł i plan jego realizacji, wciąż borykałam się z wieloma wątpliwościami.
Trochę to potrwało zanim zrozumiałam, że nie muszę wiedzieć wszystkiego już teraz. Mam czas na naukę, wciąż mogę się szkolić, zdobywać nowe umiejętności, a rzeczy, których nigdy nie uda mi się nauczyć tak czy inaczej będę musiała zlecić osobom wykwalifikowanym (grafik, programista itp.).
Wielokrotnie przekonałam się, że moje „zosiosamosiowanie” (być może właśnie dlatego moja sekretarka miała na imię Pani Zosia, bo już wtedy podświadomie wiedziałam, że wszystko i tak będę próbowała wykonać sama) nie sprawdza się. Zwłaszcza w przypadku prowadzenia firmy. Dlatego postanowiłam skupić się na swoich mocnych stronach, niż tracić motywację przez rzeczy, na które i tak nie mam większego wpływu, a w których mogą mi pomóc bardziej doświadczone osoby.
Przestałam również dążyć do spełniania oczekiwań innych. Kiedyś wychodziłam z założenia, że nie ma sensu brać udziału w wyścigu, skoro jestem przekonana, że w nim przegram. Później dostrzegłam różnicę pomiędzy przegram a nie wygram. Stwierdziłam, że osoba przegrana to ta, która w ogóle nie stanęła do walki. Ja nie byłam przegrana ponieważ, pomimo braku zwycięstwa, zdobywałam doświadczenie, umiejętności. I uczyłam się jednej bardzo istotniej rzeczy. Nie muszę spełniać oczekiwań innych. Muszę spełniać własne oczekiwania wobec siebie i dbać o to, by one wciąż wzrastały. Dzięki temu będę się rozwijać w harmonii i we własnym tempie.
Niezależnie od branży, kiedy już założysz własną firmę, nadejdą chwile zwątpienia. Nadejdą gorsze dni, kiedy będziesz powtarzała „po co mi to było?„. Wtedy, to właśnie wiara w siebie i własne możliwości oraz pewność, że wybrałaś dla siebie najodpowiedniejszą drogę, sprawią, że znacznie łatwiej będzie ci odnaleźć rozwiązanie problemu. Bo, jak mawiał Walt Disney „jeśli potrafisz o czymś marzyć, potrafisz także tego dokonać”.
If U can dream it, U can do it! (Y) 🙂
dokładnie 😀
Mądrze napisane.
Dziękuję 🙂
Ostatnio byłam na spotkaniu, dotyczącym zakładania własnej firmy. Konkluzja byłą ta sama – wiele razy zapragniesz wrócić na etat, ale za każdym razem otrzesz łzy i dojdziesz do wniosku, że za nic byś tego nie zrobił/a. Pójście na własne jeszcze przede mną, ale zbieram informacje. 🙂
Często myślę o tym, że chętnie wróciłabym na etat. Brakuje mi nawnej firmy i ludzi, z którymi ją współtworzyłam. Brakuje mi burzy mózgów, wspólnego obmyślania nowych strategii. Później patrzę na swobodę jaką daje mi własna firma i znacznie większe możliwości rozwoju. I przestaję tęsknić. Zaczynam ponownie, kiedy staję przed problemami, których obawiam się, że sama nie będę w stanie przeskoczyć. A kiedy jednak udaje się przskoczyć, jestem z siebie tak dumna, że na długo zapominam o swojej tęsknocie 😀
Prowadzenie własnej firmy było dla mnie świetną lekcją, ale pewne mądrości zrozumiałam dopiero po jej zamknięciu. W przyszłości chciałabym spróbować jeszcze raz, ale z dobrym planem!
Doskonaly, mobilizujacy tekst 😀
Motywujesz każdym zdaniem. Potrafisz wzubudzic do działania. Przy Tobie nawet założenie firmy nie jest takie trudne. Czekam więc z niecierpliwością na kolejne wskazówki.
„Nie muszę spełniać oczekiwań innych. Muszę spełniać własne oczekiwania wobec siebie i dbać o to, by one wciąż wzrastały” bardzo ważne i mądre słowa. Niestety wielu z nas skupia sie na zadowalaniu innych zamiast na własnych potrzebach
Wszystko ładnie i pięknie, tylko jest jedna kwestia, która sprawia, że ja już nigdy własnej firmy nie założę – ZUS, który zabił oba moje biznesy :/ Płacić ponad tysiąc miesięcznie, obojętnie, czy się zarabia, czy nie (a w przypadku własnej działalności nie ma gwarancji stałego przypływu gotówki), to chore :/
Zgodzę się z Tobą. Wiele osób właśnie przez ZUS decyduje się na zawieszenie lub zamknięcie działalności. Płacimy ponad 1000 zł, a i tak decydujemy się na wizyty prywatne lekarskie, bo czas przekracza 3 miesiące.