Czy kupowanie fanów wyszło mi na dobre?

Polub i udostępnij:
fb-share-icon0
Tweet 20

Ten wpis traktuję jako swój pewnego rodzaju coming out, bo nikt przecież nie przyznaje się głośno w jaki sposób pozyskiwał swoich fanów, a kupowanie fanów na allegro wciąż jest tematem lepkim jak smoła przy trzydziestostopniowym upale. 

kupowanie fanów

5 lat temu otwierając swój pierwszy sklep internetowy obawiałam się, że nie uda mi się  przebić nie mając doświadczenia, znajomości ani wystarczającej wiedzy. Po dokładnej analizie uznałam, że w zupełności wystarczy mi 100 zamówień miesięcznie, by uznać, że prowadzenie sklepu internetowego mi się opłaca. 100 zamówień miesięcznie to 3-4 zamówienia dziennie. Plan do zrealizowania prawda? Całymi dniami studiowałam książki o marketingu internetowym, tworzeniu sklepów online, copywritingu i modelu AIDA. Nocami starałam się zastosować w praktyce wszystko to, co przeczytałam za dnia. Dzięki swojej determinacji wziełam udział w szkoleniu Tomka Tomczyka organizowanym dla firm, w kursie copywritingu prowadzonym przez Filipa Nocnego z Areny Szkoleń czy szkoleniach MaxRoy. Dziś z uśmiechem na twarzy wspominam tych kilka naprawdę instensywnych miesięcy, w ciągu których udało mi się obrać własny kierunek.

Zadbałam o teksty przyjazne wyszukiwarce i chwytliwe treści, zadbałam o funkcjonalność strony przyjazną dla klientów, zadbałam o to, by klienci mogli skontaktować się ze mną niemalże 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Nie potrafiłam tylko zdobyć ich zaufania, bo jak mogli mi ufać, w ogóle mnie nie znając.

Wciąż trafiałam na informację, że zaufanie klienta można zdobyć poprzez fanpage, więc go założyłam. Zaprosiłam nawet kilku znajomych, którzy mniej więcej byli wtajemniczeni w zmiany, jakie zaczęłam wprowadzać w swoim życiu. Było nas 20 osób. To wciąż za mało, by wzbudzić zaufanie w potencjalnych klientach. Do tego byli to fani, którzy polubili stronę z sympatii do mnie, a w ogóle nie byli zainteresowani branżą sklepu i publikowanymi przeze mnie treściami.

Wykupiłam reklamę na facebooku, ale kto widząc 20 fanów chce polubić stronę której nie zna? Już odpowiadam. Prawie nikt! Może kilkanaście osób. Uznałam, że znacznie lepiej będzie się innym kilkało, jeśli fanpage będzie miał kilkset, może nawet kilka tysięcy lajków. Tak też było. Potrzebowałam tych fanów na dobry start. Sądziłam, że jest to niewielkie oszustwo, ponieważ produkty w moim sklepie były dobre jakościowo i popularne w sieci, przesyłki były wysyłane w dniu złożenia zamówienia, zawsze służyłam pomocą w wyborze odpowiedniego produktu i traktowałam wszystkich potencjalnych klientów tak, jak sama chciałabym być traktowana. Fani na facebooku mieli być tylko namacalnym dwodem wysokiej jakości usług, dla tych, którzy mieli pewne obawy.

Czy kupowanie fanów się opłaca?

– kupiłam. wydałam jakieś tam pieniądze, które miały być dobrą inwestycją i miały szybko się zwrócić. Faktycznie, kiedy po pewnym czasie znów zainwestowałam reklamę na FB, nowi, prawdziwi fani przybyli znacznie liczniejszą grupą niż za pierwszym razem. Zaczęły się również pojawiać pierwsze zamówienia.

– moje niedoinformowanie, a moża naiwność sprawiły, że kupieni fani przybyli w ustalonej przez zakupem liczbie, ale byli to sami Turcy, co wcale nie podniosło poziomu zaufania do mojego sklepu. Później wyczytałam (mądry Polak po szkodzie), że zazwyczaj kupieni na aukcjach fani są obcokrajowcami.

– kupieni fani nie zapewniają zaangażowania na fanpage’u, co za tym idzie? Miałam dwudziestu znajomych, którzy byli, bo bali się, że jak odejdą to zapewne się obrażę i kilkuset Turków, którzy, albo byli fejkowymi kontami, albo nie widzieli moich postów, albo nawet jak widzieli, to i tak nie rozumieli, co publikuję, a więc pod postami nadal miałam zero reakcji.

– kupieni fani zaczęli w niewyjaśnionych okolicznościach znikać. Na pytanie: ale dlaczego? Otrzymałam odpowiedź, że prawdopodobnie moje treści nie są wystarczająco atrakcyjne dla moich fanów skoro mnie opuszczają. Zapłaciłam za nich, a oni i tak zaczęli odchodzić, bo to ja zawiniłam, że nie rozumieją moich postów lub ich fejkowe konta zwyczajnie są usuwane.

– facebook zaczął dodatkowo ograniczać mi zasięg, bo skoro mój post docierał do kilkustet fanów i nikt z nich nie reagował, mogło to oznaczać tylko to, że przynudzam i należy skrócić fanom mękę. Moje posty przestały docierać nawet do znajomych.

Jak najlepiej przekonać się, że woda w szklance jest gorąca? Nie wystarczy uwierzyć wszystkim na słowo, trzeba do niej włożyć rękę. W moim przypadku także drugą, by upewnić się, że ta pierwsza mówiła prawdę. Moje pierwsze kroki były naprawdę zabawne. Ale osiągnęłam swój cel. Po roku miałam już 12-14 klientów dziennie, telefon dzwonił praktycznie bez przerwy, zaangażowanie na fanpage’u wśród prawdziwych fanów powoli rosło. Podsumowując. Tak, kupieni fani pomogli mi zdobyć zaufanie pierwszych klientów sklepu. Nie, nie pomogli mi zbudować prawdziwej relacji i zaufania w social mediach. 

13 komentarzy

  1. Mnie śmieszą fp, które mają tysiące fanów, a lajków pod poszczególnymi wpisami ze trzy-cztery, od razu widać, że coś jest nie tak 😉
    Brawo za ten tekst, masz racje, takie przyznanie się wymaga odwagi, ale po to właśnie są błędy – żeby się na nich uczyć, a takie teksty są po to, by inni nie musieli się uczyć na własnych błędach 😉

    1. Author

      z tego co pamiętam to nie były duże pieniądze i szybko się zwróciły, bo to był sklep internetowy, w przypadu bloga ta kasa tak szybko chyba nie wraca na konto, dlatego wpis powstał, by ostrzec osoby, które myślą o wsparciu swojego fanpage’a kupionymi fanami.

  2. Dokładnie, widziałam już kilka takich fp, gdzie polubień 10 tys. jak nie więcej, a posty mają jedno, dwa polubienia, czasem jakiś przypadkowy komentarz. Przy czym jedna z tych osób reklamowała się, jako najlepszy bloger tego rodzaju, czy też największy specjalista danej tematyki 🙂 Może i tak…ale ta cisza była przygnębiająca. Nie ważne ile fanów, ważne właśnie, żeby reagowali i za to dziękuję moim „Lubisiom’, że są tacy rozgadani 🙂

    1. Author

      Oj i ja kojarzę kilka „ikon blogosfery”, których fanpage pęka w szwach od liczby fanów, a pod postami pojedyncze lajki i komentarze. Bardzo smutno to się prezentuje, nie ma co ukrywać.

  3. Przynajmniej wspominasz to z uśmiechem 😉
    Wszystkie początki są trudne, sama jeszcze nie mam fanpage’a- może kiedyś. zobaczymy jak to będzie wtedy wyglądało.

    1. Author

      Śmiech ogarnął mnie od razu, kiedy zobaczyłam, że mój fanpage zaczął podbijać turecki rynek 😀

  4. Różnie to bywa , ja mam na fp ponad 5 tyś osób z czego nie kupowałam lajków , sami przybywali i bywa iż np lajków jest pod postem nie wiele , komentarze rzadko a ludzie nie odchodzą a przybywają – sporadyczne posty gdzie znajdzie się masa komentów ale to raz w miesiącu lub rzadziej. Ciężko określić jak to jest z tymi fp
    Zakładając stronę myślałam jak polubi ją sto osób to już będzie szok a na ponad 5tyś nie liczyłam – przerosło to moje oczekiwania

    1. Author

      sama jestem takim cichym leniwym fanem wielu stron. Lubię je, by mieć na bieżąco dostęp do najnowszych wspiów, ale często nie mam weny, albo czasu, by podzielić się swoimi spostrzeżeniami. Zawsze jednak lajkuję, to co mi się podoba, by facebook nie ograniczył mi dostępu do tych informacji 🙂

      1. He he dobre Webska , chyba my kobietki jesteśmy takimi leniwcami bo również mam polubione wiele stron i rzadko się udzielam , czasem czytając komentarze , ich treści bywa że zniechęcam się do pisania już własnego 🙂

  5. Niesyty w wielu przypadkach kupowanie fanów popłaca. Mam na myśli na przykład blogi modowe – często pierwszym wymogiem do zawarcia współpracy z dana marką, nie jest teść czy jakość bloga, tylko min 10 tysięcy fanów. Jeśli tyle nie masz nie mamy o czym rozmawiać. Sama wadziłam jak słabe blogerki (niska jakość zdjęć, praktyczne zero treści i nieciekawe stylizacje) po zainwestowaniu w fanów naprawdę się rozkręciły i dało im to wiatr w żagle.
    Ale z drugiej strony widzę tendencje w inwertowanie w blogi z lepszą treścią i jakością, choć nie oszałamiającą liczbą fanów.
    Oby to szlo w tym kierunku 🙂

    1. Author

      przyznam szczerze, że blogów modowych nie śledzę prawie w ogóle, poza naszymi lokalnymi 🙂 tym bardziej jestem Ci wdzięczna za komentarz.

  6. To dobry krok na początek. Bardzo dobry. Sama chętniej klikam tam gdzie jest setki tysięcy polubień. Moje dwie marne setki nie wyglądają profesjonalnie.. I nie przekonują, że tworzę coś fajnego.. A i tak nikt nie sprawdza, kto komu co polubił..

  7. Rozbawiło mnie stwierdzenie o facebooku, który stwierdził, że przynudzasz:D Perspektywa zakupu fanów jest na pewno kusząca, chociaż faktycznie są to „puste” lajki…Tym niemniej, przyjemniej patrzeć na własną stronę, która nie świeci pustkami, bo to trochę działa na podświadomość i może motywować:) W końcu smutno tak się wysilać, jeśli brakuje odbiorców:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.