Dlaczego nie lubię czytać blogów parentingowych? 7 prostych powodów

Polub i udostępnij:
fb-share-icon0
Tweet 20

Jestem mamą, powinnam więc być idealnym targetem dla blogerek parentingowych. Nie jestem. Za chwilę w siedmiu prostych powodach wyjaśnię, dlaczego staram się unikać blogów o tematyce rodzicielskiej, choć nie twierdzę, że na takie nie zaglądam w ogóle. Lubię blogi matek, które pokazują, jak nie zatracić własnej osobowości w podróży jaką jest macierzyństwo. Właściwie, jest to podróż bez końca, bo jak raz wsiądziesz do lokomotywy, to nie masz już z niej wyjścia.

nie lubię czytać blogów parentingowych

  • Nikt nie zna lepiej mojego dziecka niż ja sama. Dlaczego na blogu zupełnie obcej mi blogerki miałabym szukać prezentu dla swojego dziecka? Dlaczego jakakolwiek matka miałaby to robić? Wszystkie znamy najlepiej swoje pociechy. Wiemy czym sie interesują. Czy wolą kreatywne zabawy od ruchowych. Po co nam blogerskie inspiracje, czy same jesteśmy za mało kreatywne? Czy nasze dziecko nie dość wyraźnie przekazuje nam jakie ma potrzeby?
  • Dlaczego ktoś miałby mi radzić jak odpieluchować dziecko? Bo sama sobie z tym nie poradzę? Serio? Przecież to moje dziecko. Jeśli wolę spędzać czas na czytaniu wpisów o odpieluchowywaniu zamiast po prostu zdjąć pampersa, założyć mu majteczki i co 3 minuty przypominać do czego służy nocnik postawiony na środku pokoju, to ciężko będzie o jakikolwiek sukces. Nic nie dadzą żadne internetowe porady, jeśli nie poświeci się malcowi kilku dni (u nas odpieluchowywanie trwało dwa dni) stuprocentowej uwagi i nie wyrobi w nim nawyku sygnalizowania potrzeby i szybkiej reakcji.
  • Nie interesują mnie rozdmuchiwane afery. Oned czy TVN23 informują o matce poproszonej przez kelnera o przerwanie karmienia przy ludziach. Szok. Za chwilę cały internet zalany wpisami w obronie Matki Karmiącej. Każda blogerka ma przecież coś do powiedzenia w temacie. A ja niby mam przeskakiwać z wpisu do wpisu po to, by poznać ich zdanie, jakbym nie miała własnego. Tak na marginesie. Ostatnio będąc na krótkim urlopie w małej nadmorskiej mieścinie przypomniała mi się ta afera kiedy do restauracji (no dobra nadmorskiej knajpy) wszedł facet w samych slipach kąpielowych, zamówił jedzenie i niskrępowany spożywał posiłek. Zdecydowanie uważam, że było to bardziej gorszące niż kobieta z wywaloną piersią.
  • Nie dbam o dodatki, dla mnie pokój powinien mieć kanapę, stolik, meble, jakieś cztery kwiatki, które zapominam podlewać, telewizor, którego i tak nie używam. Nie potrzebuję więc inspiracji jak urządzić salon czy pokój dla dziecka. Zresztą ja nie widzę frajdy w oglądaniu cudzych wnętrz. Wiem, że fajnie pochwalić się efektem remontu, ale nie lepiej zaprosić sąsiadkę na kawę?
  • Boże! Tylko nie to! Opisy porodów mnie zabijają. Tak, wiem. Sama to kiedyś zrobiłam. Ale wtedy jeszcze blog był dla mnie miejscem na moje prywatne żale i przeżycia. Wracam do tego wpisu od czasu do czasu, by regularnie usypiać instynkt macierzyński, gdyby kiedyś przypadkiem zaczął się wybudzać i sugerować, że pragnę kolejnego dziecka. Poza dwoma porodami, które mam za sobą nie chcę przeżywać innych, to większa trauma niż kilka godzin na porodówce.
  • Wpisy zaczynające się od słów: Synu, Córko… Nie jestem pozbawiona wszelkiej wrażliwości, wiem, że to wzruszające, ale zamiast publikować wpis, który ma rozczulić i podbić liczbę lajków (bo jak wiadomo statystyki najbardziej szaleją, gdy w grę wchodzą emocje), może lepiej wydrukować go i schować w szufladzie. Niech cierpliwie poczeka, a kiedyś będzie zapewne wspaniałym prezentem dla dorastąjącego już dziecka. No chyba, że lepiej, by dziecko sobie po prostu wygooglowało list do siebie od mamsi.
  • Jestem mamą, mam dwie córki, ale mam też życie, zainteresowania, pracę, pasję, znajomych. Wpisy psychopatycznych matek, które wmawiają swoim czytelnikom, albo też trochę sobie, że macierzyństwo to największa pasja na świecie, sprawiają, że dostaję dreszczy. Też byłam zachwycona kiedy moje córki powiedziały pierwsze: mama, zrobiły pierwszy krok, poszły pierwszy raz do przedszkola, ale bez przesady. Moja mama pracowała i zajmowała się domem. Lubiła szydełkować i robić na drutach, lubiła też czytać, po liczbie książek w domu można było wnioskować, że bardzo to lubiła. Miała swoje zainteresowania, a przy tym była najlepszą mamą na świecie. Na szczęście nie stała nade mną przez cały dzień i nie strzelała fotek na Insta. Moje rysunki i plastelinowe figurki, też nigdy nie były przez nia uwiecznione, ale wystarczyło mi jej szlkiste spojrzenie, bym wiedziała, że jest ze mnie dumna. Miała swoje zainteresowania, nie lubiła kiedy jej się przeszkadzało przy robótkach ręcznych, bo zazwyczaj myliłam jej liczbę oczek, ale była przy tym świetną troskliwą mamą. Ja również nie mam zamiaru rezygnować z siebie. Czasami muszę kilku rzeczy sobie odmówić, ale nie czuję, że coś tracę. Czasami nawet najdoskonalsza matka ma wszystkiego dość, potrzebuje ciszy, potrzebuje odskoczni i czasu dla siebie. To nie grzech, tylko realia. Nie lubię kiedy wmawia mi się, że jest inaczej.

Lubię blogi parentingowe, które pokazują, jak połączyć macierzyństwo z życiem, które toczyło się przed pojawieniem się dziecka. Lubię blogi z przymrużeniem oka. Lubię blogerki, które wiedzą, że poza rolą matki mają jeszcze wiele innych do odegrania. Jeśli jesteś taką właśnie blogerką, śmiało zostaw pod wpisem link do siebie. Chętnie Cię odwiedzę. 

16 komentarzy

  1. Ciekawie to ujęłaś, choć spełniłam z tej listy dwa czy trzy grzechy. Gdy pisałam starego bloga, którego już nie ma, poruszałam tematy stricte macierzyńskie, a potem zaczęło mi czegoś brakować i przerwałam blogowanie. Dopiero niedawno zaczęłam drugi raz, ale nieco inaczej, też macierzyńsko, ale nie tylko. Przyznaję, że czytam różne blogi, nie tylko macierzyńskie, ale musiałam do tego dojrzeć. Z początku rodzic chciałby uwiecznić na papierze (internetowym) każdą małą chwilkę, dopiero później, jak macierzyństwo przestaje zajmować całą przestrzeń życiową, można się trochę zdystansować. U mnie to było gdzieś po roku, kiedy wróciłam do pracy, a potem jak moje życie towarzyskie (zaniedbane wcześniej) zaczęło rozkwitać.
    Teraz nudzą mnie te wszystkie wpisy z listami prezentów, nocnikach, żywieniu niemowląt. Mam to za sobą i szukam czegoś więcej. Lubię poznawać zdanie innych osób, np. odnośnie afery cyckowej. Mam swoje własne, ale ciekawią mnie inne punkty widzenia. Generalnie to lubię blogi parentingowo-lifestylowe czyli nie tylko macierzyństwo.

  2. Ja w wolnych chwilach (a tych ostatnio coraz mniej) lubię poczytać blogi parentingowe ;)) Interesuje mnie jakie zabawki kupują inne mamy, bo sama się nie znam na niektórych i całkiem możliwe, że jak jakaś układanka, puzzle czy lalka jest hitem u pewnej trzylatki to i u nas będzie 🙂 U mnie na blogu kulinarnie – zdrowe żywienie dla dziecka – namawiam, żeby robić domowe słodycze – a nie kupować więc nuda 😛

    Pozdrawiam!

  3. Jeśli chodzi o prezenty to ja np. zanim zostałam mamą szukałam inspiracji na prezenty właśnie na blogach. Sama dla syna faktycznie wiem, co wybierać, choć myślę,że takie posty są całkiem przydatne, właśnie kiedy szukamy prezentu dla innego malucha 🙂 Odpieluchowanie jeszcze przed nami, afer też nie lubię, porody – zgadzam się! Ogólnie chyba z resztą też się zgadzam 🙂 Sama po urodzeniu syna bardzo starałam się by nie zatracić siebie, a przed ukończeniem roku zrobiłam dwa kursy. Promocją zdrowia, którą zajmowałam się przed ciążą, nadal się fascynuję i choć muszę przyznać, że mój syn jest moim światem to jestem szczęśliwa, że oprócz opieki nad nim mam coś swojego i mogę rozwijać swoje pasje 🙂

  4. Haha mam to samo z blogami parentingowymi choć sama też w rezultacie w parenting weszłam (czego zakładając bloga nie planowałam).
    Lubię pokazywać mamom radość z macierzyństwa, ale nie na zasadzie jarania się z tego, że dziecko zrobiło pierwszy raz kupkę na nocnik, tylko ukazując na swoim przykładzie, że będąc mamą można (trzeba!) pamiętać o sobie. Zachęcam do wychodzenia z domu, do rzucenia niektórych obowiązków domowych, do angażowania mężów i partnerów do pomocy w domu i przy dzieciach, do odpuszczenia po prostu. Zachęcam nawet do pójścia do pracy, by nie zasiedzieć się w domu i nie zgłupieć. Są tematy dla mnie ważne (np.w miarę zdrowe odżywianie i rozważne leczenie bez nadużywania antybiotyków) ale też zdaję sobie sprawę, że ktoś inny może mieć inne priorytety. Jestem bardzo ostra do mężczyzn i buntuję kobiety przeciwko tym, którzy umywają ręce od domowych obowiązków. Niektóre mamy są przekonane, że każdy facet jest taki i trzeba to zaakceptować.
    Nie cierpię narzekania permanentnego na blogach i forach matek na zmęczenie, sławną zimną kawę, bałagan, ograniczenia z racji bycia matką. Reaguję alergicznie na takie teksty choć tyle kobiet się z nimi identyfikuje. Ja mówię nie temu trendowi w blogosferze parentingowej. Gdy faktycznie jest źle po co jeszcze się nakręcać problemami innych? Do tego wcale nie musi tak być.
    Nie zamieszczam też zdjęć moich dzieci, chyba że jakieś od tyłu, czy z uciętą twarzą 😉
    Oprócz tego co wymieniłaś lubię w blogosferze parentingowej mamy mieszkające w ciekawych zakątkach świata, pokazujące te miejsca i życie skrajnie inne od tego mi znanego (w dużym mieście).
    Bardzo będzie mi miło jeśli zajrzysz na mojego bloga.
    Ps. Pierwszy swój poród opisałam po to by uświadomić kobiety, że można w naszym kraju rodzić godnie (i to na nfz) i bez stresu wywoływanego przez beznadziejny personel. Opis drugiego porodu był trochę na prośbę czytelników, ciekawych porodu w naszej łódzkiej Pro-Familii.

  5. Ti w takim razie zapraszam do siebie emkowyswiat.bloog.pl u mnie znajdziesz cos kreatywnego do wykonania z dzieckiem, cos o książkach, cosik o paznokciach które lubię malować.
    U mnie o dzieciach nie tylko z perspektywy matki wariatki ale nauczyciela przedszkolnego. Zapraszam

  6. Prowadzę bloga o tematyce parentingowej 😉 a Twój wpis skłonił mnie do głębszej refleksji i parę razy przeczytałam tak żeby skonfronotować np ze swoim blogiem.
    1) Inspiracje na prezent: Mam taką czytelniczkę-koleżankę. W tej kolejności bo poznałyśmy się przez bloga. Ona często pisze do mnie z pytaniem a jak Wam się sprawdziło to? a zadowoleni jesteście z tych puzzli, o których pisałaś? Myślę, że to że szuka inspiracji jest fajne i świadome. Nie chce wywalać w błoto pieniążków na coś, co jest przereklamowane, a na końcu ma swoje zdanie bo właśnie zna swoje dziecko.
    2) Często piszę „poradnikowo”. Założenie jest takie, że doświadczyłam czegoś np pierwszego lotu samolotem z dzieckiem i opisałam co było, co się przydało, jak się przygotowałam. Sama z takich porad skorzystałam przed. I zastanawiam się co na to Czytelnik? Czy odbiera tą pisaninę jako „o ciekawe, może punkt a. d. i g. wykorzystam u siebie” czy bardziej czyta z miną „dlaczego mam postąpić jako ona skoro lepiej znam swoje dziecko?” Chciałabym żeby mój blog był jednak postrzegany w ten pierwszy sposób.
    Niektóre blogi parentingowe przeładowały się reklamami i nieoznaczonymi wpisami sponsorowanymi. Może stąd Twój niesmak?
    Na pewno czytając je każda mama powinna się kierować swoją intuicją, a nie ślepą wiarą w to, że inna mama wie lepiej i dlatego ma bloga.

  7. Jako, że prowadzE bloga dla rodziców, to widząc tytuł nie mogłam sobie odmówić i musiałam przeczytać 🙂
    Jakoś mi się udało nie popełnić grzeszków. Pisanie o odpieluchowywaniu mojego dziecka – to chyba zbyt prywatne, żeby się tym dzielić. Już widzę, jak za 10 lat jej koledzy i koleżanki wygrzebują historię o tym, jak to zaczęła robić na nocnik…
    Do tego jestem chyba jedyną blogerką z tej kategorii, która na insta i na blogu nie ma zdjęć dzieci – taka ze mnie maniaczka strzegąca prywatności.
    Porady na temat wychowania wprawdzie mam, ale nie zapominam o byciu kobietą i człowiekiem z pasjami i staram się o tym przypominać innym mamom. Więc może nie jest taki najgorszy ten mój blog parentingowy :-).

  8. Również jestem mama, ale i kobietą! Właśnie dlatego również nie przepadam za blogami parentingowymi. Czasami można znaleźć tam fajne inspiracje, czy jakieś ciekawe nowości, ale zdecydowanie wole blogi o innej tematyce. Sama staram się poruszać różne tematy… nie wyobrażam sobie pisać tylko o dziecku… ile można?!

  9. Już myślałam, że jestem dziwna 😀 A tu proszę, z wieloma kwestiami się mogę zgodzić 😀

  10. A ja to się zastanawiam, czy ja czytam w takim razie w ogóle jakieś blogi parentingowe, czy raczej warto byłoby je nazwać – blogi innych matek. Bo te wpisy są mega rzadko i naprawdę kompletnie mi nie przeszkadzają. Sama też kilka tego typu popełniłam.

  11. Hmmmm i dlatego mój blog nie jest stricte parentingowy, bo i ja nie lubię czytać o odpieluchowywaniu, omijam szerokim łukiem huczne tematy, których się podejmują prawie wszystkie dziewczyny-bo temat jest na topie 🙂 Już wolę moje recenzje i relacje z wyjazdów, czasem sobie pomarudzę na woją codzienność, napiszę o tym, że nie lubię gotować i dobrze mi z tym 🙂

  12. U mnie różnie bywało, ale z czasem tematy czysto parentingowe mnie znudziły. Książki, opowiadanie i przemyślenia znajdziesz u mnie częściej niż dzieciowe sprawy, choć czasem się zdarzy, że o czymś z tym związanym wspomnę 🙂

  13. W kilku punktach wyraziłaś moje myśli… 😉 Ja założyłam bloga, żeby nieco się oderwać od swoich dzieci i mieć coś dla siebie. To w końcu moje miejsce a kolejna dziedzina życia, którą zawładnęły chłopaki 🙂 Wiadomo, że jak się jest mamą, to czasem nie sposób czegoś związanego z dziećmi nie wspomnieć, ale nie dajmy się zwariować.

  14. Widzę, że w tym temacie też mamy podobne spojrzenie. Też mi się niekiedy niedobrze robi od czytania bardzo dlugich wpisów traktujących tylko o macierzyństwie i niczym innym. Jedna blogerka kiedyś napisała post, że ma dość tego słodzenia, pokazywania w sieci tylko słodkich zdjęć z czystymi dziećmi, bo rzeczywistość jest całkiem inna, niestety nie pamiętam gdzie to wyczytałam…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.