Przez dwa lata prowadzenia bloga trzymałam się z dala od nawiązywania znajomości z innymi blogerami, spotkań blogerskich i lokowania reklam na blogu. Bo blog to była moja przestrzeń, moje miejsce w sieci, gdzie mogłam pisać kiedy chciałam i o czym chciałam. Jakiś czas temu zaczęłam czytać inne blogi, a całkiem niedawno śledzić na facebooku ich autorów. Teraz wiem, że to był błąd.
Okazało się, że najbardziej sztuczny jest ten bloger, który próbuje najwiarygodniej udawać naturalnego i szczerego. Kurczę, ile w nich jest zawiści, ile zazdrości, ile nieszczerości. Próbowałam pojąć dlaczego tak jest? I oto co mi przyszło do głowy. Im popularniejszy bloger tym bardziej przyda mi się znajomość z nim (prawda?), bo lepiej wygląda się u boku elity, ale im więcej osiągnął, tym więcej mam mu do pozazdroszczenia i więcej pretekstów, by go nienawidzić, bo przecież bardziej zasługuję na sukces!
Emocje są lepiej odbierane przez czytelników. Jasne, że lepiej czyta się tekst, który wywołuje złość, gniew, radość, śmiech niż trocinowaty zlepek słów. Ale czy naprawdę trzeba wylewać żale pod adresem osób niewymienianych z nazwiska i karmić swoich czytelników goryczą, jak bardzo się zawiodło na przyjacielu, jak dało się ulec manipulacji pseudo przyjaciela czy jak rozczarowała nas nieszczerość znajomych z wirtualnego świata? Czy naprawdę czytelnik tego potrzebuje skoro słowa i tak są kierowane do jednej konkretnej osoby?
Jeśli szanuję swojego czytelnika i uważam go za inteligentnego, to nie nastawiam go przeciwko innym blogerom, bo sam jest doskonałym obserwatorem, jeszcze lepszym niż my sami, bo podchodzi do tematu na zimno. Obserwuje, wyciąga wnioski, ocenia. Potrafimy w połowie filmu stwierdzić, kto jest czarnym charakterem, tak samo obserwując ciągnące się w nieskończoność dyskusje może się wyłączyć w połowie wiedząc, kto tak naprawdę ma złe intencje.
O ból głowy przyprawiają mnie także tworzone przez samych blogerów afery wokół siebie. Pojawił się hejt pod akcją charytatywną? Co z tego, skoro dzięki moderowanym komentarzom nawet nie ujrzał światła dziennego. Hejterów w sieci są miliony i każdy z nich znajdzie dobre miejsce, by zaistnieć. Zwłaszcza tam, gdzie skupiają się tłumy. To z tego, że trzeba zrobić aferę i publicznie wyrazić rozgoryczenie, choć nikt nigdy, by nawet się nie dowiedział o komentarzu. TRZEBA.
Trzeba się publicznie kłócić o ogólnodostępny darmowy szablon, z którego mogą korzystać wszyscy internauci argumentując to „odebraniem osobowości”, a kiedy podirytowani czytelnicy krytykują matkę afery, trzeba to wymazać z sieci, niestety z pamięci już nie.
Piszę kiedy chcę, piszę kiedy czas na to pozwoli. Byłam ostatnio świadkiem sporu wśród blogerek, kiedy i w jakich godzinach najlepiej opublikować wpis, by dotarł do jak największej liczby czytelników. „u mnie w piątek prawie nie ma ruchu”, „ludzie wtedy nie czytają”. Serio? A ja myślałam, że jak ktoś lubi mnie czytać, to sam przyjdzie w wolnej chwili. Nie jest tak?
Przeczytałam ten wpis, by wyeliminować literówki, potem jeszcze raz drapiąc się po głowie i jeszcze raz rozszerzając źrenice. Czy ten wpis zbliżył mnie do tego, by stać się blogerką z krwi i kości? Czy już czas zwijać żagle? Nie widzę tu miejsca dla siebie. Naprawdę odechciało mi się brać w tym udział. Przestałam czytać blogi, obserwować ich autorów, przez kilka dni nie miałam nawet ochoty odwiedzać facebooka. Uciekłam. Wróciłam do siebie i czuję znów błogi spokój.
Kochana, resztkami sił czekałam, aż to opublikujesz, po to, by przeczytać i przyznać Ci całkowitą rację. Zresztą, z pewnością nie pierwszy i nie ostatni raz.
Jedziemy na wakacje?
🙂
spakowana? 😀
Ja?! 😀 Zawsze 😀
Przeraża mnie to wszystko. Ja jestem chyba jedną z nielicznych blogerek ktore nie mają nic wspólnego z tymi wszystkimi aferami. O większości nawet nie wiem i dowiaduje się gdzieś przypadkiem. Jestem trochę poza tym wszystkim, z boku. Nie wiem czy to dobrze czy źle ale czytając takie wpisy stwierdzam że jednak dobrze.
Kochana – ja tak samo ! Po jakimś czasie się dopiero dowiaduje o jakiś aferach…. jak już posty są usunięte 😀 Więc i tak i tak w temacie nie jestem 😛
Bardzo dobrze napisane!
W sumie to trochę przykre, że nawet w blogosferze są zawistne i fałszywe osoby. Zawsze byłam takiego zdania, iż blogerki powinny się wspierać, ale jak widać moje zdanie, a rzeczywistość mają wiele do życzenia… 😉
Dlaczego „nawet w blogosferze”? 😀 Nie rozumiem stwierdzenia, fałszywi i zawistni ludzie są WSZĘDZIE i blogsfera nie jest pod tym kątem żadnym selektywnym wyjątkiem 😛
Witaj,
wpadłam tu po raz pierwszy, po tym jak Mama Kubusia wystawiła linka na fp.
Zgadzam się z Tobą we wszystkim o czym tu piszesz. Sama trzymam się od tego wszystkiego z daleka, nie znam afer, nie trzymam sztamy z żadną z blogiń, nie potrafię siebie nazwać blogerką…piszę dla siebie, na pamiątkę dla córki i dla tych kilku osób, którym miło czyta się moje skrobanie.
Pozdrawiam i życzę dystansu do tego całego światka 🙂
ufff, jak dobrze, że są jeszcze takie osoby 🙂
Ja nie wiem, ale wszyscy to tak jakby pod wpływem świąt z choinki się urwali.
Tekst jest genialny, ale mam kilka zastrzeżeń. 😉
Pierwsza to afery – nikt nic nie chce mieć z nimi wspólnego, ale wszyscy o wszystkim wiedzą i oczywiście dodatkowo skomentują, że ,,ich to nie obchodzi” jakby ktoś pomyślał inaczej. Za ,,moich czasów blogowania” widziałam dwie afery około-parentingowe – paznokcie i rajstopki. W paznokciach byłam tylko obserwatorem i widziałam konfrontację dwóch blogerek między którymi jest po prostu przepaść intelektualna i rajstopki z których dzisiaj leję w głos a które skomentwałam.
Druga sprawa to znajomości. Uwierz mi, da się mieć naprawdę mocne więzi z osobami, przypadkowo poznanymi na blogach. Ja taką znajomość jedną mam. Dogadujemy się bez słów, chociaż czasami mamy skrajnie różne poglądy na temat wszystkiego. A w Internecie jak w świecie realnym – zawsze znajdzie się ktoś na kim się przejedziesz. 😉
Trzecie i ostatnie (lecę spać, bo jutro – dzisiaj?! – nie wstanę) – to o której godzinie publikować to jest metoda prób i błędów, ale to prawda, ze piątek wieczór nie jest najlepszy. W piątek wieczór są osoby, które wieczorem wychodzą i takie, które spędzają to z dala od Internetu. Tak samo jak u mnie o wiele lepiej jest z wejściami jak wklepuję coś wieczorami, niż np. w południe. W niedzielę też mam okrutnie kiepski zasięg. I to nie jest tak, że ktoś wejdzie, bo fb też tnie zasięg. 😉
Pozdro!
Ale podoba mi się koncepcja, więc zostaję na dłużej.
Swoją przygodę z blogowaniem zaczęłam 9 lat temu, wtedy poznałam Adama. Wciąż mamy ze sobą kontakt, choć żałuję że taki słaby. Później na kilka lat rzuciłam blogowanie, by wrócić 5 lat temu. Wtedy potrzebowałam ogromnego wsparcia i pojawiła się Ona – Ania 🙂 połączył nas wspólny problem, z którym ona chwilowo się uporała, a ja nie umiałam się uporać. Mamy cały czas kontakt, choć dzieli nas mnóstwo kilometrów. Wierzę w takie przyjaźnie, tylko, że wtedy blogosfera wyglądała zupełnie inaczej. Nie było rywalizacji, nie było sztucznego napędzania sobie ruchu. Było pisanie dla pisania. 🙂 pozdrawiam
Pamiętam swojego photobloga z przed hmmm 6, 7 lat? Gdybym go wtedy nie skasowała terza byłabym w chuj bogata 🙁 Achhhh to życie.
😀
W mordę. A ja naprawdę nie wiem, o jakie afery chodzi. Tyle spraw mnie omija 😉
Twój post dał mi trochę do myślenia. Otóż sama prowadziłam bloga kilka lat. Miało to miejsce jakieś 8 lat temu. Jednak, by zacząć żyć światem realnym zakończyłam pisanie. Teraz zostałam ponownie namówiona po latach, aby znów zacząć pisać. Bliscy mi ludzie rozumieli ile sprawiało mi to radości, poza tym jestem osobą, która zawsze ma coś do powiedzenia na każdy temat. Więc zaczęłam… jednak z wieloma obawami. Wiem jak teraz wygląda świat wirtualny, a jak wyglądał kiedyś. 8 lat temu ludzie pisali z pasji, powołania- nie dla poklasku, zarobku. Bałam się, że wchodząc do tej rzeki drugi raz zatracę siebie i pójdę owczym pędem. Wiem jednak, że wszystko zależy ode mnie. Cieszy jednak fakt, że są takie osoby jak Ty i takie blogi, które przypominają mi dawne czasy pisania. Robię co kocham- nie zastanawiając się nad resztą. Brawo 😉
Z blogowania, troche za bardzo zrobil sie przemysl. Juz nie wiadomo, kto jest prawdziwa osoba, a kto wykreowanym korporacyjnie „avatarem”.
Niemniej, po Twoim wpisie stwierdzam, ze Twojego bloga czyta mi sie dobrze ! A wiec, nie przestawaj!
a kogo obchodzą jakieś blogi?