Listopad, grudzień, styczeń, luty – to miesiące, które zdecydowanie wolę spędzać w domu. Nie czuję się na tyle dobrym kierowcą, by wsiadać za kierownicę kiedy dookoła, śnieg, mróz czy lód. Dlatego wszelkie wojaże ograniczam do minimum. Głównie też dlatego, że nie lubię marznąć. Niestety nie mogę zapaść w sen zimowy, choć nieraz o tym z mężem głośno marzymy. I nie mogę zaszyć się całkowicie w domu na kilka miesięcy. Chociażby dlatego, że już po miesiącu od ostatniego farbowania moje włosy zaczynają zdradzać, że nie są naturalnego koloru. A nie ma chyba nic gorszego niż widoczne odrosty.
Lubię wizyty u fryzjera, ale tylko wtedy, kiedy wiążą się ze znacznymi zmianami w wyglądzie. Jestem podeksyctowana samym oczekiwaniem na efekt końcowy, lubię kiedy ktoś zajmuje się moimi włosami, farbuje, obcina, modeluje, układa. Nie lubię z kolei samego ukrywania odrostów. Skoro zapuszczam włosy i robię to bez ingerecji fryzjera w ich długość i kształt fryzury, złem koniecznym jest tracenie czasu na samo odświeżenie koloru i zakrycie odrostu. Jeszcze dwa miesiące temu myślałam, że nie ma innego wyścia jak regularne farbowanie włosów. Aż w końcu poznałam Color Refresher marki Syoss.
Co na odrost włosów?
By uniknąć kolejnej nużącej wizyty u fryzjera wypróbowałam piankę Syoss Color Refresher. Pianka jest wygodna w użyciu ponieważ wystarczy nałożyć ją na 3 minuty w trakcie brania prysznica. Przed użyciem należy dokładnie wstrząsnąć. Przeraziłam się kiedy po nałożeniu pianki zobaczyłam, że całe moje dłonie są brązowe, a ja wieczorem miałam jakieś ważne spotkanie. Okazało się, że kolor bardzo łatwo się zmywa nawet bez użycia mydła. Nie pozostawia także żadnych zabrudzeń w kabinie prysznicowej.
Pierwsze użycie pianki Color Refresher nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Zwyczajnie nie widziałam żadnego efektu. Nie pierwszy raz rozczarowuję się kosmetykiem, więc porażkę Syossa dopisałam do pozostałych. Jednak następnego dnia znów biorąc prysznic postanowiłam dać piance drugą szansę i jeszcze raz ją wypróbować. I własnie po drugim użyciu produktu moje włosy zaczęły wyglądać jak świeżo po farbowaniu.
Nie tylko zniknął pasek naturalnego koloru, ale także całe włosy nabrały blasku. Nie wiem jak to bywa z prostymi włosami, ale jeśli kręcone nie są odpowiednio pielęgnowane szybko stają się sianowate ( a kręcone mają większą tendencję do wysuszania niż proste), są matowe i zniszczone. Oczywiście pielęgnacja takich włosów jest swoją drogą wymagana, ale ożywienie koloru może sprawić, że włosy staną się błyszczące, świeże i zdrowo wyglądające.
Choć producent zapewnia, że jedno opakowanie pianki wystarcza na 6 koloryzacji, ja przy swoich włosach ledwie zakrywających kark używałam jej znacznie więcej dłużej. Obawiałam się trochę takich rewelacji jak łupież czy wypadanie włosów. Z niczym takim się nie spotkałam. Zużywam teraz już drugie opakowanie pianki, a u fryzjera nie byłam od poczatku października.
Nie używam pianki podczas każdego mycia włosów. Kolor spłukuje się po około 2-3 myciach. Kiedy widzę, że włosy znów tracą blask wówczas przez dwa kolejne mycia powtarzam trzyminutowy zabieg.
Dodać muszę, że Syoss Color Refresher ma tak niesamowicie przyjemny zapach, że naprawdę uwielbiam go używać. Bardzo naturalnie prezentuje się na włosach, ważne jednak, by dobrać odpowiedni kolor pianki do swojego odcieniu. Ja stosuję Color Refresher do ciepłych brązów. W ofercie są także pianki: do chłodnych odcieni blond, dla czerwieni, oraz dla ciemnych brązów.
Też lubię załatwiać takie sprawy w domu 😉
Ostatnio pisałaś o zapuszczaniu, odpisałam Ci że też ciężko znaleźć mi dobrego fryzjera, któremu zaufam. Wzięłam ostatnio sprawy w swoje ręce. Pozbyłam się 9 cm włosów, wycieniowałam, nawet mi to wyszło, tylko nie mogę prostować włosów 🙂 włosy były na tyle długie, że braku 9 cm nikt nie zauważył. Tylko ja widzę różnicę 🙂
9 cm wow, od razu stanęło mi przed oczami pół roku czekania na taką długość 😀 ja ostatnio wzięłam sprawy w swoje ręce i skróciłam grzywkę. teraz chodzę w spiętej 😀
Żałuję , że nie ma z tej serii rudego koloru, byłabym wtedy wierną klientką tej farby
Sam pomysł fajny, chociaż ja ze względu na moją niechęć do farbowania wybrałam sombre, które po czasie zmieniło się w ombre 😉
nie wiem jaki byłby efekt na włosach kręconych 😀
Hehe, ja mam dokładnie to samo na głowie aktualnie Samoistne ombre z sombre
Ale fajna. Nie wiedziałam, ze coś takiego w ogóle istnieje.
Nie widziałam takich cudów! Powiem Ci, że jeżeli na moich włosach się sprawdzi to cudeńko, to będę ci dozgonnie wdzięczna za ten wpis! Przy moim trybie życia, to wybawienie…
Moje włosy zimą to masakra z rzezią. Słabe, zaczynają wypadać, odrost bije po oczach. Do tej pory, gdy chciałam odświeżyć kolor i pozbyć się odrostu, nakładałam na włosy szampon koloryzujący. Efekt do tygodnia i znów powrót do tego co było. Ciekawa jestem tej pianki i poszukam u siebie w drogerii. Może znajdę odpowiedni dla siebie odcień 🙂
w rossmanie promocja 😀 teraz kosztuje 14,99
Ale czad! Dobrze wiedzieć ze jest takie cudeńko. Przy moim sombre przechodzącym w ombre na szczescie odrosty sie nie odznaczają, ale zapamiętam na przyszłość!
Blondynki chyba maja gorzej. Za nic nie udaje mi sie zlikwidiwac odrostow domowymi sposobami, à wyprobowalam juz mase rzeczy. Jest albo zolty albo rury albo nic.
Super ten kolor! No i wieelki plus za szybkość działania tego cudeńka. Ja ciągle wertuje internet w poszukiwaniu fajnego chłodnego odcienia brązu.
STARE