Jak ja nie znoszę tej naszej polskiej blogosfery. Już sama nie wiem, czy tysiące blogów i miliony poruszonych wątków, sprawiły, że polski bloger nie ma już czym karmić swoich czytelników, czy po prostu od zawsze panowała taka beznadzieja, a dopiero teraz zaczęłam zwracać na to uwagę? Teraz zapanowała moda na użalanie się jak ciężki jest żywot blogera, jak niedoceniana jego praca, wciąż śledzone przez innych zarobki i brak zrozumienia wśród otoczenia, bo jak można pracować w domu?
Skaczę po blogach i mam wrażenie, że większość autorów klika tylko przycisk MIKSUJ po wcześniejszym dodaniu synonimów do tekstu Kominka, a w ciągu doby trafiłam na takich tekstów pięć, choć tak naprawdę zarabiającym blogerem jest tylko On. Dowiedziałam się ile bloger kaw wypija, o której obrabia zdjęcia, gotuje obiad, jak wielce się poświęca zarywając noce, by spłodzić dla nas czytelników nowy tekst. Jak karkołomna jest to dla niego praca i jak niedoceniana przez tłumy.
Ale kogo tak naprawdę to obchodzi? Bo mam wrażenie, że ten wpis nie jest dla czytelników tylko dla innych blogerów jest ukrytym przekazem : hej, ja już mam tyle zleceń, że śmiało mogę się pochwalić, że zarabiam na blogu. Do kogo ten wpis? Do czytelników? I co mają odpisać? „Ale ci zazdroszczę, na kasie w Biedronce też nie jest kolorowo, ale ty masz gorzej bo zarywasz noce”? Litości. Bloger to osoba opiniotwórcza. Czytając jej wpis mam poznać rzetelną opinię na temat produktu, marki, usługi, jego wpis ma wywołać we mnie jakieś emocje, poruszony przez niego temat ma mnie wkurzyć, wpędzić w zadumę, rozśmieszyć, cokolwiek. Ale kiedy po raz kolejny widzę tekst o ciężkiej doli blogera i pierwszych 20 komentarzy to kółko wzajemnej adoracji z innymi blogerami, a nie ci prawdziwi czytelnicy, na których powinno zależeć najbardziej, to sorry, ale wychodzę z zażenowaniem i robi tak zapewne (być może niewielki, ale zawsze) jakiś procent czytelników. Bo koło nosa nam lata ile razy zabierasz się do zdjęć, ile razy poprawiasz i dopieszczasz wpis zanim go zobaczę. W nosie mam Twoje zlecenia i to czy zarabiasz na blogu, czy wracasz po całym dniu ciężkiej pracy w okopach i dopiero siadasz do pisania.
Zresztą, czy otrzymanie kremiku do zrecenzowania można już nazwać poważną współpracą? Co więcej, przeprowadziłam małe śledztwo i odkryłam, że właśnie ci zarabiający blogerzy prowadzcy swoje bijące fortuny blogi, tak naprawdę zarabiają na copywritingu, gdzie stawką za artykuł jest nawet 5-6 zł. Nie mówię oczywiście o ikonach polskiej blogosfery a tych mizernych chwalipiętkach, którzy zabarwiają swój świat na blogu, bo w rzeczywistości wcale taki kolorowy nie jest.
Nie zarabiam na blogu, bo biorąc pod uwagę częstotliwość wpisów i ich jakość już dawno bym umarła z głodu. Pracuję w domu, pracuję przez internet, ale nie opowiadam o tym, bo tak naprawdę kogo by to miało obchodzić? Chyba tylko Urząd Skarbowy.
Nic dodać, nic ująć… Jeszcze na jednym blogu mogę o tym poczytać, spoko… ale nie na pięćdziesięciu 😛
Piękny post! Zgadzam się co do słówka! Nie wiem po co blogerzy użalają się nad sobą, jaki w tym cel…Mnie też nie interesuje co kto robi i kiedy co pisze, może sobie jednego posta pisać tydzień, co mi do tego? Ja i tak przeczytam go w kilka minut i albo mi się spodoba, albo nie. Nie rozumiem też pisania postów hurtowo, z wyprzedzeniem. Sama coś tam skrobię, ale wtedy kiedy mam wenę, a nie jakieś bezsensowne nabijanie postów byle zgadzały się „na sztukę”. Takie posty przeważnie nie mają polotu, widać, że są pisane szablonowo, na odpiernicz 😉 Wolę pisać rzadziej, ale z serca, a nie z du… 😉 Pozdrawiam 🙂
Choc jestem raczkującą blogerką, przerażaja mnie niektóre blogi… zawsze myślałam, że tu o pasje chodzi, o natłok myśli co w głowie siedzi, o podzielenie się swoimi myślami… Ale nie ! cyrkowy blogoświat powstał 🙂 super wpis, podoba mi sie.
obawiam się, że to zbyt śmiałe twierdzić, że bloger jest osobą opiniotwórczą.
wydaje mi się, że pierwszy raz usłyszałam to stwierdzenie na szkoleniu dla firm PR i reklama w blogosferze prowadzonym przez Kominka. Wówczas blogi postrzegałam jako wirtualne pamiętniki, a nie maszynkę do robienia pieniędzy. myślę, że blogerzy, od których wszyscy chcemy się uczyć są osobami opiniotwórczymi.
BRAWO!!!
No Honoratka, dumna jestem w chui. 😀
Bardzo, bardzo, bardzo fajny tekst 🙂
Popieram, ja na blogu nie zarabiam, pewnie dlatego, ze malo pisze, ze malo komentuje u innych itd nie wiem co kominek napisal i w sumie nie wiem po co mi to. Chce sie wypisac i tyle, komentuje gdy mam cos do powiedzenia na ten temat, a czy kiedys bede na tym zarabiac to juz chyba nie wazne. Liczy sie pasja i temat, a co dalej zobaczy sie 🙂
Idealnie napisane! Można dostać mdłości od czytania tych żali i pseudo chwalenia się! Ci co naprawdę zarabiają duże pieniądze milczą na ten temat a przynajmniej mają tyle kultury by nie mieć do całej reszty pretensji, że mogliby więcej dostać albo mniej wysiłku włożyć! Czasami mam wrażenie jakby blogerzy byli zmuszani do pisania.
Jedni szczycą się otrzymaniem paczki cukierków, inni stosują metodę lajk za lajk a jeszcze inni biadolą jak to mało zarabiają za nic-nie-robienie.
A może by tak po prostu dobrze pisać?!
Miło czyta się prawdziwe stwierdzenia. Ten który moze się pochwalic tego nie robi, poniewaz nie ma takiej potrzeby natomiast cała reszta chce udowodnić, że jest coś warta. Tylko czytelnika to mało obchodzi.
hej. Super to ujęłaś. Zacząłem prowadzić bloga tydzień temu i właściwie dopiero od tego momentu wnikliwiej śledzę wpisy u koleżanek i kolegów blogerów. I rzeczywiście na dzień dobry znalazłem sporo żalu jak mi to źle, bo ja jestem taki dobry (dobra), więc zarabiam kupę kasy, a inni mi zazdroszczą… Albo blogi, gdzie trudno znaleźć coś od siebie, bo 90% stanowią reklamy…. No cóż…. przykre…
Narzekania również mam dosyć! Ale o sukcesach warto czasem poczytać – w ramach motywacji. Szukam zatem od czasu do czasu informacji o tym, jak radzą sobie inni, i jak poprawiają swoje wyniki 😉