Trafiłam ostatnio na forum (nie przez przypadek, byłam ciekawa opinii innych) poruszającym temat mody na bycie samotną matką. Zastanawiałam się, czy tylko ja swoim wypaczonym tokiem myślenia nie pojmuję skąd wziął się pomysł lansu na samodzielną matkę? Co zabawne najbardziej ze swoją samodzielnością obnoszą się kobiety, których dzieci nie wkroczyły nawet w wiek przedszkolny. Czy naprawdę mając dwu czy trzyletnie dziecko można uznać, ze jest się na tyle niezależną i zaradną, by podołać wszelkim trudom macierzyństwa?
„Skąd się biorą nawet tu 20 letnie samotne matki?! Co są po rozwodzie? Ja rozumiem kobiety 30+ że mają jakąś przeszłość ale skąd pomysły u 20 latek na dziecko a później tu wylewają swoje żale, że „partner” okazał się złym ojcem. A jakim ojcem może być chłopiec mający 22 lata?!” wspomina jedna z forumowiczek, która po chwili dodaje „Przejrzałam różne, wątki i raczej samotne matki żalą się jak to im ciężko, że nie mogą znaleźć nowego partnera albo że z pracą źle. Moda na bycie samotną matką pojawiła się w 2011 roku a w 2012 roku kwitnie. Podobnie jak z byciem singielką na początku XXI wieku, początkowo mówiło się stare panny, a teraz to najlepszy rynek zbytu”.
Mam wrażenie, że niektóre mamy nie zdają sobie sprawy, że pomimo bezgranicznej miłości, troski i opiekuńczości, którą podwójnie chcą zapewnić dziecku stając w roli zarówno mamy jak i taty, ich dziecko w końcu zacznie się uspołeczniać, spędzać czas z innymi dziećmi, dostrzegać różnice pomiędzy własną rodziną składającą się z „mamy i mnie”, a pełnymi rodzinami rówieśników. W tym czasie to właśnie zdanie innych będzie wywierało na nie większy wpływ niż słowa matki i co wtedy?
Co w momencie, kiedy dziecko późnym wieczorem zaczyna wymiotować bądź gorączkować, a samodzielna mama stoi w oknie i zastanawia się jak się teleportować do apteki po drugiej stronie ulicy? Co w sytuacji, kiedy dowiaduje się, że musi zostać dłużej w pracy i nie ma do kogo zadzwonić, by odebrać dziecko ze szkoły. Co w sytuacji, kiedy dziecko zaczyna sprawiać problemy wychowawcze i nie ma nawet z kim porozmawiać o rozwiązaniu problemu?
Ja wiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia, wiem, że mnóstwo kobiet daje radę. Wiem też, że czasami samotne macierzyństwo jest znacznie lepszym rozwiązaniem niż tkwienie w toksycznym związku. Nie oceniam. Nie pojmuję tylko skąd wzięła się moda na udowadnianie całemu światu i ciągłe podkreślanie, że jest się lepszą mamą i tatą w jednym niż rodzicami z osobna. Czasami mam wrażenie, że nie chodzi o przekonanie całego świata tylko samej siebie, bo doskonale wiem, że w niektórych sytuacjach nie da się rozdwoić. Nie pojmuję też gdzie i kiedy narodził się trend chwalenia się swoją samowystarczalnością, która tak naprawdę jest nieumiejętnością stworzenia dziecku rodziny. A to już przecież nie jest powód do dumy. Bo dziecko potrzebuje ojca, a doskonałym potwierdzeniem tych słów są ojcowie prowadzący blogi.
Kiedyś określenie „panna z dzieckiem” było powodem do wstydu. Taka kobieta często nie miała szans na zrozumienie, nawet wśród najbliższych, a już na pewno nie na znalezienie sobie partnera. Później pojawiła się „samotna matka”, która już nie wywoływała oburzenia, a litość, bo zapewne była nieszczęśliwa w związku, teraz jest samotna, musi podołać obowiązkom i pogodzić się z rzeczywistością. Dziś na topie jest „samodzielna matka” – superbohaterka, dumna, pełna chwały i uznania wśród innych kobiet.
Samodzielne mamy są udręczone. Lubią opowiadać o swoich oprawcach, często nawet wzruszać. Lubią podkreślać swój heroiczny czyn, jakim było porzucenie nieszczęśliwego życia, aż w końcu z dumą oznajmiać, że teraz to jest o niebo lepiej, bo są szczęśliwe, spełnione w roli kobiety i matki, niezależne. Często zapominają wspomnieć, że oprawcę same sobie wybrały, a to świadczy także o nich z jakim typem się zadały, z jakim poszły do łóżka, aż wreszcie z jakim się nie zabezpieczyły przed ciążą?
„Piszesz naiwność tylko czy w XXI wieku nie wiemy co to antykoncepcja?! Czy w XXI wieku nie mamy lepszego pomysłu na życie niż zrobienie sobie dziecka a później użalanie się na forach internetowych??” komentuje jedna z internautek.
Zastanawiam się, gdzie rodzą się mężczyźni, którzy tak diametralnie zmieniają się po pójściu do łóżka z kobietą? Może nawet nie po pójściu do łóżka, a na wieść, że zostaną ojcami? Czy widok ciężarnej u boku przeobraża ich w potwory? Czy dopiero odchodzące wody płodowe przemywają oczy kobietom i uzmysławiają jakie są nieszczęśliwe w związku i jak wielką mają potrzebę ucieczki?
fot. pixshark.com
TERAZ POŁOWA BLOGOSFERY POMYŚLI, ŻE SIĘ POKŁÓCIŁYŚMY I PIJESZ DO MNIE. CIEKAWE ILE OSÓB PODEŚLE MI LINK DO TEGO WPISU NA PRIW, MYSLĄC, ŻE JEST O MNIE. HEHESZKI.
:*
mądrzejsza połowa blogosfery nie będzie dopatrywała się uszczypliwości w tekście, ani zastanawiała się do kogo piję, pozostali jak zwykle będą w błędzie 😀
A ja powiem tak 😉
Ludzie zaczęli robić się wygodni i tak jak częściej udają kogoś kim nie są tak i próbują zmienić „wady” swojego życia na zalety.
Pierwsze dziecko urodziłam mając 18 lat i dla mnie nie było to nic chwalebnego, wręcz przeciwnie byłam zła, byłam wściekła ale nie na cały świat, a na mojego „ówczesnego partnera” (który był przykładowym dupkiem) ale najbardziej to ja byłam zła na samą siebie. Do dziś powtarzam gdy ktoś pyta o ciążę w młodym wieku (choć teraz jak patrzę na dziewczyny to ten młody wiek przesunął się wstecz i te moje 18 to teraz nie dramat, ale 11 lat temu był..) zawsze odpowiadam „…niestety, byłam głupia, siano w głowie…”, przecież doskonale wiem, że miałam mózg, mogłam z niego korzystać, nikt mnie nie zmuszał do niczego, więc całkowitej ofiary zrobić z siebie nie potrafię.
Przez 7-8 lat byłam samotną matką, która wypruwała sobie flaki by pokazać córce, że wszystko jest dobrze, że nie jest gorsza i żeby miała wszystko 🙂 i mogłabym się tym chwalić i chwalić i chwalić ale.. aleee … no właśnie zawsze jest ale 🙂 sama cudotwórczynią nie jestem bo się nie da 🙂 moja córka do dnia dzisiejszego ma mnie za największy autorytet, za kogoś idealnego, dlaczego?! Bo za moją „zajebistością” stała zawsze też moja mama 🙂 ta, która jak piszesz pomagała gdy był korek na drodze, gdy w pracy zostawałam po godzinach a ktoś musiał młodą odebrać, zabrać na lody czy zrobić obiad gdy ja charowałam by zarobić na wszystkiej jej potrzeby lub wcześniej bym mogła pokończyć wszystkie szkoły. Tak więc jedni mają mężów a inni mamy-babcie do pomocy ale nigdy nie powiem, że wysiłek był tylko mój 🙂
Gdybym była totalnie sama na świecie to pewnie ani szkoły bym nie skończyła, ani do pracy bym nie mogła chodzić, bo jak?
Na mój „matczyny sukces” pracowała też moja mama, za co do końca życia będę wdzięczna.
Teraz gdy córka ma 11 lat, ja jestem już zamężna i mam kolejne dziecko (1,5rocznego synka) w końcu widzę, że wszystko jest tak jak być powinno ale widzę też patrząc na synka z mężem ile straciła moja córka… przeze mnie i przez jej ojca i tak naprawdę z poczuciem winy będę żyła do końca życia mimo iż teraz jesteśmy wspaniałą rodziną… kompletną rodziną 😉
W rezultacie jestem dumna z siebie, że przez tyle lat walczyłam o dobre życie dla córki i że ani przez chwilę się nie poddałam. Niemniej jednak sama sytuacja jak dla mnie osobiście nie jest chwalebna.
Zapewne wiele osób poczuło się urażonych tym całym tekstem 🙂 a ja mogę powiedzieć, że jest ok i każdy kij ma dwa końce 😉
Pozdrawiam
Sandra vel psychika 😉
Sęk w tym, że nikogo nie chciałam urazić. Tak naprawdę podziwiam samotne matki i często zastanawiam się, czy miałabym na tyle siły i determinacji co one. Męczy mnie tylko „lans na samotną matkę”, przechwałki jak sobie super radzą bez faceta itd. Momentami wydaje mi się to nieszczere i mam wrażenie, że bardziej próbują do tego przekonać siebie niż innych.
Tak też myślałam 🙂 że nie było na celu obrażanie wszystkich samotnych matek. Zresztą cóż to by był za sens?
Że niby co? Obrażać z zazdrości? Ciekawego czego tu zazdrościć?! 😉
Tak więc wątpliwe wydało mi się owe obrażanie 🙂
Ja przedstawiłam tylko kawałek swojego życia i swojego zdania.
Byłam samotną matką ale nigdy nie był to powód do dumy, dumna byłam z siebie za wytrwałość i z córki, że była tyle lat dzielna i wyrozumiała 🙂
A co do „mody” to faktycznie coś w tym jest, oczywiście nie tyczy się to każdej, nawet nie połowy samotnych matek ale pewna część jest hmmm „przereklamowana” 🙂
Niesprawiedliwe słowa. Nie wiesz, o czym tak naprawdę piszesz. Tyle z pozycji matki wychowującej synka, którego tato przegrał z chorobą.
Ja rozumiem wieloletni związek w wieku 25+ czy 30+, który się rozpada i są „planowane” dzieci. Takie kobiety są dojrzałe i mają na ogół poukładane w głowie i inne podejście do następnego partnera. Inaczej podchodzą do własnego dziecka/dzieci, gdy nowy partner się pojawi, niż tak gówniara, smarkula zaraz po szkole.
Rozumiem jako facet niechęć do brania samotnej matki, która jest po 20+ latkach. Sam bym nie chciał brać takiej z dzieckiem i nie chodzi o współczucie, okazywanie empatii takiej osobie, że jest w takiej sytuacji. Chodzi o to, gdzie ona była i gdzie miała „mózg”, że nic w kwestii zabezpieczenia się z „młokosem” zrobiła?
Na pewno też więcej jest samotnych matek szukających kolejnego faceta po 20+ niż tych starszych. Te starsze są mniej desperatkami, bo są już emocjonalnie i życiowo dojrzalsze i ustabilizowane. Jeśli starsza samotna matka spotka kogoś w realu, kto ją zechce to się zgodzi, ale na siłę na pewno nie będzie szukać tak jak te zaraz po szkole.
20+ nie weźmie takiej młodej z dzieckiem, bo dojrzały nie jest na to. 30+ też nie weźmie, bo niańczyć dwójkę smarków nie będzie chciał (matka + dziecko i oczywiście młokos, który może zacząć nachodzić).
bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe uogólnienie…życie nie jest czarno-białe, a ma różne odcienie. Jest tyle różnych sytuacji w życiu, mężczyźni (i kobiety) potrafią tak kłamać i manipulować nawet kilka lat, że nawet bystra osoba się nie domyśli…kłamstwa i zdrady często wychodzą, gdy na świecie są dzieci. Wtedy lepiej się rozstać i być samotną matką. Dlatego to zdanie powinno być usunięte na stałe z tekstu a może i cały tekst bo krzywdzi wiele dobrych, wrażliwych kobiet – Często zapominają wspomnieć, że oprawcę same sobie wybrały, a to świadczy także o nich z jakim typem się zadały, z jakim poszły do łóżka, aż wreszcie z jakim się nie zabezpieczyły przed ciążą
zamiast komentarzy może lepiej usunąć cały wpis, który nijak ma się do rzeczywistości i jest krzywdzący i nietolerancyjny dla samotnych matek. Usuwanie merytorycznych komentarzy świadczy tylko o braku pewności swojej opinii, którą wygłaszasz w tym wpisie.
komentarz nie został usunięty, tylko czekał na zatwierdzenie. Masz rację. Wpis jest sprzed kilku lat i dziś mam nieco odmienne zdanie. Prawdopodobnie nabrałam większej dojrzałości i świadomości. Między innymi dzięki temu wpisowi wiem, że się rozwijam. We wpisie nie chodziło o to, by kogokolwiek urazić.
Czasem zabezpieczenie okaże się zawodne. Inna sprawa, że wiele samotnych matek jest z powodu źle dobranego partnera, bo jedno to się rozstać i dalej wspólnie troszczyć się o dziecka, a co innego gdy „mężczyzna” się odcina i nie ma wsparcia.