Barter – jedno z najbardziej uwielbianych słów wśród blogerek, oczywiście zaraz po „darach losu”. Bierzemy dosłownie wszystko, bo jak tylko chcą dawać to trza brać. Przecież nie ma najmniejszego znaczenia czy otrzymany produkt pasuje do tematyki bloga. Who cares? „Dawać i prosić, by brali to za dużo” jak mawia moja teściowa. Ale czy na pewno wszystko wiemy o barterze?
Pamiętam rozpętaną aferę pod wpisem poczatkującej blogerki kulinarnej, która zdecydowała się przetestować podpaski i podzielić spostrzeżeniami ze swoimi czytelniczkami. No przecież jest kobietą? Jest. Miesiączkuje? Miesiączkuje! Więc w czym problem? Nawiększym problemem wśród jej czytelniczek (również blogerek) było to, że dała się sprzedać za kilka sztuk podpasek, bo chyba nawet nie otrzymała całego opakowania. Nie poradziła sobie z krytyką na tyle, że usunęła bloga.
Zapewne zanim na twojej skrzynce mailowej pojawią się propozycje płatnej współpracy, zaleje cię fala ofert wymiany barterowej. Zanim jednak podejmiesz się jakiejkolwiek z nich powinnaś przeczytać kilka moich uwag. Nie musisz ich brać do siebie, bo kimże ja jestem, by mówić ci jak masz współpracować z firmami. Przeczytaj jednak i zastanów się, czy na pewno warto podejmować się każdej współpracy?
– bez nas nie ma ciebie
Nie wiem, czy wiesz, ale by przetrwać w blogosferze potrzebujesz czytelników. Nie wystarczy fajny wygląd blogaska i recenzje lakierów do paznokci, by przetrwać. Przeglądam ostatnio mnóstwo blogów i coraz bardziej zasmuca mnie fakt, że nie ma na nich wcale prawdziwych czytelników. Tzn. być może są, ale ślad pozostawiają po sobie tylko inni blogerzy, którzy liczą na odwzajemnienie komentarza. Wiesz, takie nieformalne grupy wsparcia albo zwyczajne kom/kom, obs/obs.
Tak czy inaczej ktoś musi cię czytać, a skoro już czytelnik poświęca ci swój czas należy to uszanować. Dlatego twoje teksty muszą być przemyślane, współprace również. Recenzje rzetelne i prawdziwe, bo wierz mi jeśli jakiś twój czytelnik przejechał się w przeszłości na produkcie, który chwalisz pod niebiosa, już więcej ci nie zaufa. Twoje teksty będą dla niego stekiem bzdur, ściemą, którą wciskasz swoim czytelnikom, by otrzymać produkt warty marne grosze. A co jeśli takich czytelników znajdzie się dziesięciu, albo trzydziestu? A potem tysiąc i więcej? Bez czytelników nie ma ciebie. Dbaj o nich.
– barter a płatne współprace
Kiedy blogów było niewiele, a blogerów współpracujących z jakimikolwiek firmami jeszcze mniej znacznie lepiej się ludziom żyło, wiesz? Może się nawet nie domyślasz, ale barter również powinien być płatną współpracą. Jeśli masz przetestować jakiś produkt, to oczywiste, że musisz go otrzymać. Sprawdzić, obejrzeć, wypróbować, przekonać się na własnej skórze jak działa, czy jest warty polecenia, jakie cechy go wyróżniają, co można o nim napisać. Bez produktu nie powstanie recenzja, to chyba oczywiste. Twoim zadaniem poza przeprowadzeniem testów jest jeszcze opisanie tego produktu, a więc tutaj zaczyna się twoja praca, która niczym w danym momencie nie różni się od zwykłego artykułu sponsorowanego, który musisz napisać. Musisz poświęcić swój czas, a czas to pieniądz. Pieniądz, a nie zabawka dla dziecka. Profesjonalna firma zdaje sobie z tego sprawę, ale jeśli nie poinformujesz ich o tym, sami przecież się nie upomną, że należy ci się kasa.
Tak kiedyś w większości przypadków wyglądała współpraca barterowa. Później masowo zaczęły powstawać blogi, zakładane nie po to, by przekazać światu swoje przemyślenia, a zgarniać co się da. Wtedy właśnie firmy zaczęły wycofywać się z płacenia za współpracę i ograniczać wyłacznie do wysyłania produktu, z którego nie wypada się nie cieszyć!
Oczywiście, co innego jeśli produkt warty jest kilkaset bądź kilka tysięcy złotych (tak, takie współprace również się zdarzają). To już kwestia indywidualna, ale myślę, że mało który bloger by jeszcze narzekał (cały czas mowa o niszy).
– ile jest warta twoja praca?
Dobre pytanie co? Jeśli nie masz jeszcze na swoim koncie poważnej współpracy, to może znasz jakąś blogerkę, która niesamowicie jarała się produktem za dwie stówki? Ale to musi być super uczucie. Bycie takim docenionym przez firmę. A jaka odpowiedzialność! Teraz recenzja nie może być byle jaka! Musi, być świetna, bo to przecież droga współpraca. Zdradzę ci coś. Kiedyś wpadła mi w łapki faktura za produkcję pewnego towaru sprzedawanego w sieci za 170 zł. Wiesz ile kosztowało wyprodukowanie jednej sztuki? 3 zł 70 gr. Tak producent ocenia twoją pracę wysyłając ci produkt w ramach współpracy barterowej. Głupio ci teraz pewnie, co?
– czego nie może od ciebie nikt wymagać w ramach współpracy barterowej?
Nikt nie może od ciebie wymagać, by w ramach współpracy barterowej stawiać w złym świetle produkt firmy konkurencyjnej. Chyba, że dorzuci do recenzji ciekawą propozycję pieniężną, wówczas możesz to przemyśleć. A jeśli masz odrobinę sumienia i przyzwoitości, nie gódź się na takie warunki.
Nikt nie może od ciebie wymagać opłaty za produkt lub pokrycia kosztów przesyłki. Tak, takie rzeczy również się zdarzają. Jeśli masz przetestować i zrecenzować jakiś produkt jest ci on niezbędny do pracy. Jeśli firma wymaga od ciebie jakichkolwiek opłat, możesz zaproponować im, że zamiast produktu do testów niech prześlą gotowy artykuł, który opublikujesz na swoim blogu. Przedstaw swoją ofertę cenową i uprzedź, że taki wpis, zostanie oznaczony jako „artykuł sponsorowany”.
Nikt nie może od ciebie wymagać wyłącznie pozytywnej opinii. Jeśli to ma być test i recenzja oparta na twoich prawdziwych odczuciach firma powinna się liczyć z tym, że coś ci się może w produkcie nie spodobać. Masz prawo podzielić się z czytelnikami swoją prawdziwą oceną. Jeśli firma jest pewna jakości swoich produktów nie będzie robiła z tego najmniejszego problemu. Ty dbaj o swoich czytelników i nie wciskaj im ściemy. Bardzo szybko możesz stracić ich zaufanie, co odbije się także podczas innych być może wartościowszych współprac. Wiem, że ciężko jest napisać słowa krytyki o produkcie, który otrzymało się za darmo. Swoje wątpliwości możesz skonsultować z firmą, z którą podjęłaś się współpracy, bądź jasno napisać w recenzji, że są to wyłącznie twoje odczucia, z którymi nie każdy musi się zgadzać.
Nikt nie może od ciebie wymagać odesłania produktu po wykonaniu recenzji, zwłaszcza jeśli nie zapłacono ci za publikację. Pamiętam kampanię pewnej sporej firmy, która proponowała testowanie blogerkom kosmetyku przez tydzień, a potem wysyłanie go kolejnej blogerce, tak by z cudownego specyfiku skorzystało jak najwięcej osób zainteresowanych współpracą. Błagam, nigdy nie idź na takie warunki.
– barter a konkursy
Łapię się ostatnio za głowę widząc ilość konkursów na fanpage’ach blogerek. Niektóre nawet mają więcej konkursów niż samych wpisów na blogu. Wydaje mi się, że rozminęły się trochę z powołaniem i chyba nie do końca marzyły o tym, by zostać blogerkami. Bo jednak zawód blogera wiąże się z pisaniem a uruchamianiem maszyny losującej zajmuje się Lotto.
Zorganizowanie konkursu zapewnia masę nowych fanów to fakt. Ale szybko można zauważyć różnicę między fanami, którzy trafili na fanpage, bo zapoznali się z kilkoma wpisami na blogu a tymi, którzy masowo biorą udział we wszystkich możliwych konkursach, by wygrać dosłownie cokolwiek. Ci drudzy są zazwyczaj całkowicie martwi. Nie będą cię czytać, komentować, lubić. Będą wisieć na twoim profilu w oczekiwaniu na kolejny konkurs, a w końcu cię „odlubią”, bo będą ich drażniły ciągłe fotki twojego dziecka, twoich najnowszych stylówek czy paznokietków.
To i tak cię oczywiście nie zniechęci do zorganizowania kolejnego konkursu, bo przecież firmy walą do ciebie drzwiami i oknami, żeby wrzucić na konkurs ich produkt. A ty czujesz się przecież taka doceniona. Wreszcie firmy zaczęły cię dostrzegać, co nie? A co ty tak naprawdę z tego masz? Pomyśl. Organizujesz konkurs, bo firma ci zaproponowała, że zasponsoruje nagrodę (ile nagroda jest warta patrz wyżej). Czesto sama musisz zadbać o plakat konkursowy (zazwyczaj to kiepska grafika, ale nikt na to nie patrzy, bo liczy się nagroda!) Musisz odpisywać na masę wiadomości od osób, które nie doczytały regulaminu (który też sama musiałaś ułożyć. Co więcej w 98% przypadkach zasady twojego konkursu są niezgodne z regulaminem facebooka, bo przecież nie będziesz czytać w regulaminie, jak ma wyglądać twój regulamin). Siedzisz pół nocy, by rozstrzygnąć, kto ma otrzymać nagrodę, musisz odpisywać natarczywym uczestnikom na pytanie: kiedy wreszcie pojawią się wyniki konkursu?, czasami nawet musisz sama wysłać nagrodę dokładając do przesyłki. Nic z tego nie masz, bo przecież firma ci nie zapłaciła za współpracę, nie otrzymałaś nawet od niej produktu, który właśnie oddałaś podczas konkursu. Przepraszam. Masz. Masz przecież o kilkuset więcej martwych fanów. Gratuluję.
Zanim zakończę opowiem ci jeszcze jedną smutną historię. Bardzo smutną. Kiedyś wysłałam wiadomość w sprawie współpracy do pięciu blogerek. Spytałam ile kosztuje publikacja artykułu sponsorowanego na łamach ich blogów. Otrzymałam ambitne kwoty w granicach 200-500zł, jedną tylko poniosło i rzuciła 1000zł. Dlaczego poniosło? Bo wcale to nie były popularne blogi. Ot taka nisza niszy jak ja. Choć lepsza ode mnie, bo przynajmniej publikowała regularnie i dość często. No niestety nie mogłam sobie pozwolić na takie współprace i zmuszona byłam grzecznie podziękować. W przeciągu dwóch miesięcy trzy blogerki ( z tych pięciu ) napisały do mnie krótkiego maila. Czy chciałabym im przesłać jakiś swój produkt do zrecenzowania? Dziewczyny nie wiedziały, że napisały do mnie, bo poprzedni mail był wysyłany do nich z innej skrzynki. Czy im wysłałam? Oczywiście. Wysłałam im kosmetyk w granicach 30zł, ile w rzeczywistości był warty już wiesz. Swój cel osiągnęłam przy maksymalnej oszczędności.
To naprawdę smutne jak blogerzy nie potrafią szanować własnej pracy, nawet jeśli jest tylko pasją, a nie tyraniem po 12 godzin. Jeśli jesteś taką blogerką, która zrecenzuje dosłownie wszystko, by tylko otrzymać nowy kosmetyk, gadżet czy ciuszek, to wiedz, że na tobie spoczywa odpowiedzialność za zepsucie rynku. Bo przez takich blogerów jak ty, firmy już już nie chcą płacić za wpisy, wolą wysłać cokolwiek, bo wiedzą, że na miejsce blogera, który zawoła o kasę znajdzie się pięćdziesięciu takich, którzy nawet o kasie nie pomyślą. Pomyśl więc jaką krzywdę wyrządziłaś i sobie i wszystkim innym blogerom. Teraz zastanów się, czy naprawdę powinna rozpierać cię duma, że masz na swoim koncie fajne współprace barterowe?
Jeśli masz takie samo zdanie jak ja – podnieś kciuczek do góry, jeśli uważasz, że jestem w błędzie i niesłusznie oczerniam początkujacych blogerów – wylej mi wiadro pomyj w komentarzu!
-.-.-.-.-
Wpis powstał z lekką nutą ironii. Nie chciałam nikogo urazić. Oczywiście każda współpraca to sprawa indywidualna. Chciałam tylko przekonać, że warto czasami zawalczyć o coś więcej niż to, co oferują firmy. Jeśli sami nie będziemy siebie szanować, nikt nas nie będzie szanował. Wystarczy znać właśną wartość!
Jeśli chodzi o konkursy to mam tak samo, jeśli widzę konkurs pod konkursem i oczywiście zasady, że MUSZE to automatycznie zamykam blog/stronę na fb. Zresztą nie oszukujmy się, mam wrażenie , konkursy są ustawione i robione wyłącznie po to żeby nabić sobie fanów. Szkoda, że niektóre dziewczyny się w pewien sposób nie szanują. Ż
Honia! Kolejna trafna uwaga, która trochę sprowadziła mnie na ziemię. Choć to wszystko miałam gdzieś tam w swojej podświadomości to jednak nie potrafiłam (albo raczej) nie chciałam zrozumieć i zmienić. Zdarzają mi się drobne współprace barterowe z drobną dopłatą ale często muszę przejść przez taką drogę walki „o swoje”, że czasem odechciewa się tych współprac :-p
A Twoj blog jesteś idealnym przykladem z ostatniego punktu;same konkursy, zdjęcia dziecka i przechwałki…like niestety z konkursów, a czyta może tylko grono radomskich blogerek.
Droga Anno… szkoda, że nie masz odwagi napisać mi o tym wprost, bezpośrednio na moim fp/w wiadomości prywatnej. Skoro tak bardzo jesteś zażenowana tym, w jaki sposób prowadzę SWOJEGO bloga, to czemu tam zaglądasz? Mało spostrzegawcza jesteś, skoro widzisz tam tylko konkursy, zdjęcia i „przechwałki” (tego ostatniego zupełnie nie rozumiem). Dziękuję za zwrócenie uwagi, ale miej choć trochę tupetu na przyszłość i napisz bezpośrednio do mnie a nie pod moimi komentarzami, które pozostawiam na blogach innych.
Na początku, a dokładnie dwa lata temu nie wiedziałam jak można zdobyć współprace, później koleżanki namówiły mnie do napisania do jakiejś firmy i nie powiem, że załuje bo nie, wszystko czegoś uczy. Później udało mi się wygrać konkurs i pokazałam się w nagrodzie przez co firma zaczęła ze mną prowadzić stałą współpracę, takich chwilówek staram się nie łapać chyba, ze jest miłe podejście i związane z tematyką bloga ;p
Dokładnie. Wszystko czegoś uczy. Jestem pewna, że każdy zaczynał tak samo. Od drobnej współpracy barterowej. Chyba jednak najważniejsze jest to, by nie tkwić w miejscu i rozwijać nie tylko bloga, ale i siebie 🙂 Często też właśnie z małego barteru rodzi się fajna długoterminowa współpraca (też tak miałam). Mój wpis jest bardzo uogólniony, bo o barterze można pisać i pisać 🙂
Tak umiesz człekowi „jak krowie na rowie” 🙂 Lubię Twe wykłady układające we łbie 🙂 a i ironię Twą lubię 🙂 Ale nade wszystko nie lubię tych, które szydzą z barteru na forum, a sikają na wieść o propozycji recenzji kremiku 🙂 Ale co ja tam wiem 🙂 ja niszowa 😉
taki policzek. żadnych kremiczków już z miesiąc nie brałam 😀
tak naprawdę to każdy barter to prywatna i indywidualna sprawa. Każdy wyznacza sobie swój własny cel w blogowaniu i na swój sposób go osiąga. A mnie to ani ziębi ani grzeje 🙂 kiedy ja odmawiam jakieś współpracy mam świadomość, że firma nie płacze z tego powodu i na moje miejsce znajdzie się kilkunastu blogerów, którzy się podejmą i zrobią to być może lepiej niż ja. ja mam swoje podwórko i muszę o nie zadbać, a co się dzieje u sąsiada, tak naprawdę wcale mnie nie interesuje 🙂 teksty pisze mi się lekko, bo oparte są na kilkuletniej obserwacji blogerów, ale nigdy nikogo nie oceniam.
Honia – kochana moja – kolejny raz trafiasz w me gusta! właśnie otrzymałam dwie propozycje współpracy (taaaa to oni do mnie napisali bo ja jakos nie mam spwcjalnego parcia ) z jednej juz zrezygnowałam – po twoim ostatnim wpisie a nad drugą sie zastanawiam … chyba przyjmę;) a jeśli chodzico konkursy to faktycznie coś w tym jest – blogerki prześcigają sie w organizowaniu rozdawajek często jednej po drugiej a na blogu ciszaaaa- po co? gdyby choć jedna z tych rzeczy była również dla nich za „fatygę” a tu zero, null, wielkie nic! nie kumam.. ale to może dlatego że „stara”jestem? raz na jakiś czas sama coś daję – nawet teraz mam konkurs ale jest to moja ręczna robota a nie żaden sponsoring z zewnątrz, wolę 5 aktywnych czytelników na blogu niż 100 „pseudofanów” na fejsie tylko po to ze chcą coś zgarnąć:)
właśnie dlatego odwiedzam bardzo dużo blogów, ale tylko niektóre lubię na FB. nie lubię być statystyką dla kogoś. Mam wrażenie, że dla niektórych blogerów fani to tylko cyferki. dążą ale do czego?
jeśli chodzi o konkursy, to też nic do nich nie mam, ale co to za bloger, którego kojarzy się po zorganizowanym konkursie, a nie wpisie, który utkwił w pamięci?
Popieram Cie Martusiu.
Miałam jedną współpracę kosmetykową. Nie były to jakieś mega drogie produkty, ale jestem zadowolona bardzo, że je poznałam i spokojnie mogę polecić. Moje pobliskie apteki mają je w końcu w swojej ofercie:) Najczęściej jeśli biorę coś do recenzji- są to książki, które uwielbiam czytać i nawet jeśli kupię sama to dzielę się swoją opinią o treści.
Post Twój jednak jak zwykle w punkt!
Świetny artykuł, jestem początkującą blogerka i skorzystam z Twoich rad. WIELKIE DZIĘKI 🙂
Jestem na początku swojej przygody z blogiem, którego założyłam w zeszłym roku. Nie ukrywam, że czasem gdzieś z tyłu głowy przemknie nieśmiała myśl o jakiejś współpracy z firmą, ale jak dotąd nie zastanawiałam się jak to wygląda. Twój artykuł dał mi do myślenia. Uważam, że zawiera cenne wskazówki dla początkujących blogerów. Ciesze się, że trafiłam na twój wpis 🙂
Każdemu blogerowi przemyka taka myśl 🙂 to oczywiste, że skoro inni zarabiają to samemu też by się chciało. Nie krytykuję osób, które decydują się na współprace barterowe, bo czasami są to rzeczy praktyczne, a na które zwyczajnie byłoby nam szkoda kasy, bo są większe wydatki. Tylko, że niektórzy zapominają, że to nie jest produkt za darmo. To jest produkt, któremu trzeba poświęcić czas, zrobić zdjęcia, pomyśleć nad fajną recenzją, napisać itd. Dla niektórych takie zajęcia to praca, za którą dostają kasę, a nie gadżety 🙂
Wszystko fajnie, pięknie. Jednak każdy prowadzi blog jak chce, na swoich zasadach. Nie jest fajne oceniać innych, tylko dlatego że ma się inne podejście do tematu.
Napisałaś szczerze z nutką ironii-to fakt jednak dobrze, że na końcu zaznaczylas, że każdy bloger działa po swojemu i robi co mu się podoba. Jeden cieszy się z barteru za 200 złotych, drugi oleje temat i będzie czekał jedynie na propozycję od korpo za dobrego tysiaka najmarniej.
Pozdrawiam ciepło;)
Dokładnie. W komentarzu też zaznaczyłam, że ja mam swoje podwórko i jego pilnuje i nie interesuje mnie co robią sąsiedzi, ale zauważ, że mizerne działania pseudoblogerów mają wpływ na cały zarys blogosfery i na to jak postrzegana jest współpraca z blogerami przez firmy, które mogłyby płacić za współpracę, ale wiedzą, że nie muszą tego robić, bo i tak znajdą się ochotnicy.
zgadzam sie z twoim zdaniem 🙂 jednak tez uwazam, ze z niektorych recenzji sie wyrasta. Na poczatku warto recenzowac roznosci tez tansze zeby potem miec porownanie. Im czesciej sie pisze tym tez z czasem jest latwiej ubrac mysli w slowa. Ostatnio proponowali wszystkim recenzje sciereczek 🙂
Dokładnie. Na czymś trzeba nabrać wprawy, a chyba każdy bloger ma na swoim koncie jakieś współprace, których teraz by się już nie podjął. Najważniejsze by rozwijać się, a nie skakać tylko od barteru do barteru.
A propos ściereczek… mi również zaproponowali współprace. Oczywiście zgodziłam się, ale nie za darmo, w mailu napisałam jaka kwota mnie interesuje (z góry mówię, że była to chyba najniższa z możliwych), odpisali mi, że w takim razie, znaleźli już grono blogerek, które zgodziły się przetestować produkty za darmo, a jak kiedyś będą powtarzali taką akcję, to może się do mnie odezwą… Szczerze? szkoda mi na to słów – bardzo popularna firma, a blogerów traktuje jak śmieci. Pozdrawiam serdecznie.
No właśnie. „znaleźli już grono blogerek, które zgodziły się przetestować produkty za darmo” dzięki takim współpracom same nie zarobią, ale też odbierają możliwość zarabiania innym. szkoda.
Fajny wpis 🙂
Ja się chyba nie nadaję na współpracę. Jakąkolwiek otrzymam wiadomość z propozycją współpracy, to odrzucam ją. Nie wyobrażam sobie zrecenzować ciśnieniomierza, czy innych dupereli, które byłyby mi zbędne.
Sama też nie wychodzę z inicjatywą współpracy- nie potrafię. A znam takich, co to właśnie dzięki własnej inicjatywie nawiązały współpracę.
Poza tym… taka ze mnie blogerka jak … 🙂 Ostatnio zaniedbałam bloga 😀 Ale to tylko przez mój stan.
Twój wpis poleciłam i dodałam do ulubionych. Jak tylko się ogarnę, to być może kiedyś mi się przyda 🙂
Pozdrawiam.
Dawno, dawno temu byłam tak szczęśliwa, że ktoś chce mi coś dać „za darmo”, że godziłam się niemal na każdy barter. Skończyło się na tym, że blog zaczął być smutnym obowiązkiem, z którego tak na prawdę nie miałam nic.
Teraz rzadko kiedy zgadzam się na taką współpracę, ale – dobry barter nie jest zły. Jeśli wydawnictwo proponuje mi książkę, którą i tak chciałam kupić to w tego typu współpracy nie widzę nic złego. Chociaż ostatnio to i tak na 99% maili odpisuję, że „dziękuję, ale nie skorzystam”, bo albo brakuje mi czasu, albo produkt nijak mi nie pasuje 🙂
Myślę, że trafiłaś w punkt 🙂 Czytałam jakiś czas temu książki Kominka i nie podobało mi się tam jego podejście, że bloger powinien się wysoko cenić, a jak dostanie prezent od jakiejś firmy, to nie powinien wrzucać nawet zdjęcia na Insta, jeśli mu za to nie zapłacą. Rozumiem generalnie, co chciał przekazać (żeby nie psuć rynku darmową reklamą), ale trochę to zgeneralizował.
W twoim artykule natomiast widać już bardziej ludzkie podejście, miejsce na działanie w zgodzie ze sobą. W moim odczuciu i (jeszcze nie za dużym) doświadczeniu współprac blogerskich jest różnica między otrzymaniem od dużej firmy X kremu do zrecenzowania, który wysyłają też do 500 innych blogerów, a otrzymaniem rękodzielniczego produktu od jakiejś fajnej, kreatywnej osóbki, która próbuje w jakiś sposób się wybić w internecie. Tych pierwszych olewam, a tej drugiej chętnie pomogę i za darmo, w granicach rozsądku 🙂
Jest właśnie tak jak mówisz – każdy przeprowadza współpracę zgodnie ze swoim sumieniem i zasadami. Trzeba znaleźć złoty środek – nie sprzedawać się za bezcen, ale też nie liczyć, że jako początkujący bloger dostanie się propozycje za tysiące złotych.
Podsumowując – jak najwięcej takich wpisów poproszę, bo fajnie układają wiedzę w głowie 😀
przeglądałm ostatnio Twojgo bloga i stwierdziłam, że to od Ciebie powinnam się uczyć 🙂
Haha, dobre 😀 Ja z blogiem płynę trochę na ślepo, próbuję, testuję, w temacie współprac jeszcze jestem początkująca 🙂
Ciekawe spostrzeżenia. Co prawda mój blog to nieco inna kategoria, ale ostatnio praktycznie w ogóle nie czytam książek, których nie podeśle mi do recenzji jakieś wydawnictwo. Po prostu nawet nie miałabym kiedy. Jakiś czas temu rozszerzyłam działalność bloga na filmy i gry, ale nie wyobrażam sobie, żebym miała odnaleźć się na przykład w tematyce ubrań (chyba, że na bal przebierańców :)). Zupełnie nie moja działka. Także każdy powinien bawić się w to, na czym najlepiej się zna.
Nie do końca sie ze wszystkim zgodzę ;). Jeśli chodzi o konkursu to nie mam z tym większego problemu. Mimo ze pózniej kilkadziesiąt osob odejdzie z bloga to te nawet 10% prawdziwych szczerych udzielających sie czytelników zostaje 😉 lepsze to niż 0 🙂
Takie teksty przywracają mi wiarę w blogowanie. Mam kilka prób/wtop na swoim blogu, ale tylko jeden barter z konkursem. Nie połakomiłam się jednak na komplet kosmetyków – ujął mnie świetnie przygotowany e-mail z ofertą i postanowiłam się zgodzić niejako w nagrodę. Niby profesjonalizm powinnien być standardem, ale zdarza się tak rzadko, że postanowiłam go docenić 😉
Prawdą jest, że blogerzy psują rynek ale prawdą też jest, że sporo firm zwyczajnie na tym żeruje. Czasami oferując współpracę mam wrażenie, ze firma by chciała jeszcze bym dopłaciła i pocałowała w d, chcą za barter praw autorskich do zdjęć i innych cudów. Pewna firma obuwnicza przesłała mi umowę współpracy i się przewróciłam jak ją przeczytałam, bo było tam nawet „dożywotnie” tagowanie ich na zdjęciach nawet z imienin cioci albo zwrot butów w stanie nienaruszonym. Wyobraź sobie, buty po 3 latach;] I ktoś na pewno im zrobił taką kampanię, w mailu też było, że umowa nie jest taka zła, ale ciągle trafiają na nieuczciwych blogerów…
Uwielbiam też zapytania o bezpłatne testy;]
Barter nie jest zły w teorii, ale ile możesz zagospodarować tych rzeczy? W pewnym momencie nie potrzebny Ci piąty zestaw klocków dla dzieci i czwarty czajnik…
Bardzo dobrze napisane. Ja jak zwykle na przekór- zrobiłam konkurs, bez konieczności lajkowania! Bo mi te lajki do niczego nie są potrzebne 🙂 A że jakiekolwiek konkursy robię max 2 razy w roku i tylko jak mi się ułoży jakaś dobra współpraca, to raczej sobie u mnie nie zagrzeją miejsca ci konkursowi lubisie. No ale ja jestem ignorantką i ani pudełko kredek ani waciki mnie nie kręcą!
no właśnie uważam, że fajnie stałych czytelników zaskoczyć od czasu do czasu konkursem, nagordzić ich wytrwałość i aktywność, tylko, że już nikt chyba nie robi konkursów dla stałych czytelników, a tylko po to, by złapać nowych.
Smutna Polska prawda 🙁 A potem się dziwić firmom, że jak to, bloggerka na szczelność wycenić swoją usługę? Przecież barter to taka fajna sprawa heh