Potrzebowałam tygodnia, by ochłonąć i zebrać myśli po Spotkaniu na Szczycie. Łatwo jest mądrzyć się przez internet, prawić morały i utwierdzać w przekonaniu, że jest się najlepszym w każdej dziedzinie. Zwłaszcza jeśli robimy to anonimowo. Znacznie trudniej jest stanąć przed piętnastoma niesłychanie dobrymi blogerkami, które odwiedza kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu czytelników miesięcznie, i prawić im morały, jak powinny wykorzystać potencjał swoich blogów.
Możliwość uczestniczenia w spotkaniu blogerek parentingowych zawdzięczam organizatorce Monice z Zawód:Kobieta. To Ona przekonała mnie, że moja droga przez mękę do zarabiania przez internet jest warta opowiedzenia. Nie wiedziała jednak, że moje ostatnie publiczne wystąpienie miało miejsce w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Byłam Wrześniem. Z dumą miałam wyrecytować czterowersową rymowankę. Z dumą jednak wyrecytowałam kwestię Października, którą nie wiedzieć czemu zapamiętałam lepiej niż swoją. Ogólne zamieszanie sprawiło, że już nie byłam w stanie poprawnie wypowiedzieć własnej kwestii. Niech ktoś mi powie, że porażki z dzieciństwa nie wpływają na życie dorosłego człowieka.
Zaproszenie przyjęłam, by spróbować przełamać lęki z przeszłości i dalej inwestować w swój rozwój. Obawiałam się, że uczestniczki będą znudzone moją prezentacją, że nie przekaże im więcej niż wiedziały, i że ogólnie uznają, że czas poświęcony na moje wystąpienie był czasem straconym. Czy tak było? Nie wiem, nie dały mi tego odczuć.
Opowiedziałam kim jestem i jakie były moje początki. Choć nie czuję się już blogerką, wiele zawdzięczam właśnie blogowi. Mówiłam o swoich nowych stronach internetowych i w jaki sposób udało mi się zarobić pierwsze pieniądze. Przekazałam, gdzie warto szukać nowych czytelników i jak warto promować swoje strony.
Mówiłam, język mi się plątał, nieporadnie dobierałam słowa i obserwowałam. Słuchały. Patrzyły na mnie, nie bawiły się telefonami, nie szeptały między sobą. Były albo dobrze wychowane, albo rzeczywiście zainteresowane.
Mówiłam z pełną szczerością zarówno o swoich sukcesach jak i porażkach. Chciałam, by poznały moje błędy, by ich nie popełnić. Zaprezentowałam kilka stron, z którymi miałam przyjemność współpracować. Wybrałam te, które coś wniosły do mojego dalszego rozwoju.
Moje wystąpienie miało trwać 15-20 minut. Przygotowałam prezentację i wydrukowałam materiały dla uczestniczek. Nie przygotowałam się do tego, co mam powiedzieć, bo nie chciałam klepać regułek, wiele lat temu przecież mi to nie wyszło. Mówiłam godzinę. Wpadłam w trans, z którego nie mogłam wypaść, a może nie chciałam.
Cały weekend w Kościelisku, który mógł się odbyć dzięki świetnej organizacji Moniki Ludkiewicz i życzliwości p. Karola z Pensjonatu Reymontówka był naprawdę cudownym przeżyciem. Poznałam wspaniałe matki blogerki, które wcześniej znałam tylko z ich wpisów na blogach. A przede wszystkim napełniłam głowę pomysłami i planami, które powoli zaczynam realizować.
No wiesz, takie ciekawe rzeczy przygotować i nie nagrać!!! Chętnych do oglądania by nie brakło. Udzielam Ci nagany 😉
stare dzieje to były, już zapomniałam, tyle rzeczy się od tamtej pory działo 🙂